Przyszła dzisiaj pora na omówienie czwartego filmu z cyklu „WIKLINOWA ZATOKA”. Ten film poznałem dopiero jako starszy już widz, znając wręcz doskonale poprzednie trzy produkcje o przygodach Serafina i Archibalda. Co prawda nie wywarł on na mnie aż tak wielkiego wrażenia, jak poprzednie, ale to zapewne miało związek z faktem, że byłem już starszym widzem, powoli wchodziłem w dorosłe życie i daleko mi było do tak cudownej euforii, jaką czułem wtedy, gdy jako dzieciak wciągałem się emocjonalnie w większość bajek, które oglądałem. Możliwe też, że przyczyną takiego stanu rzeczy był również fakt, iż ten film nie był aż tak porywający i zachwycający, jak jego słynni poprzednicy. Niestety, aż tak cudowny jak one nie jest, co jednak nie znaczy, że jest zły. Wręcz przeciwnie, jest świetny i zdecydowanie przyjemnie jest mi go oglądać i wracać do niego. Mam do niego pewną słabość, zwłaszcza z powodu jednej postaci, która jest sympatyczna i nosi bardzo urocze imię. Ale o tym za chwilę.
Film „MAGICZNA GWIAZDA” jest filmem świątecznym, który powstał z okazji Bożego Narodzenia. Miał być niezbyt skomplikowaną, prostą i przyjemną bajką dla całej rodziny. I taką właśnie jest. To urocza rozrywka, pełna dobrego nastroju, choć niekoniecznie świątecznego, ponieważ samych świąt nie ma w bajce zbyt wiele. Za to jest wiele o przyjaźni, lojalności wobec przyjaciół i bliskich, a także sporych różnicach pomiędzy życiem nad zatoką, a w wielkim mieście. Święta pojawiają się właściwie na początku i na końcu, co jednak,prawdę mówiąc, wcale nie przeszkadza, gdyż fabuła jest ciekawa, nie pozwala nam się nudzić, a same Boże Narodzenia ukazane są w sposób romantyczny, uroczy, przyjemny i magiczny zarazem. Można się tym zdecydowanie zachwycić, w każdym razie ja byłem bardzo zachwycony. Magia w sposobie ukazania świąt i tytułowej gwiazdy jest tak dobrze ukazana, że czujemy tutaj czar Bożego Narodzenia i tego, czym święta powinny dla nas być.
Fabuła filmu jest prosta i przyjemna. Zbliża się Boże Narodzenie i Archibald opuszcza swoją norę, aby odwiedzić swego serdecznego przyjaciela Serafina oraz jego rodzinę (na którą składają się żona Melania i dzieci: Arnold, Bartek i Cecylia). Spędza z nimi czas i zaczyna snuć opowieść o tym, jak pierwszy raz dostrzegł na niebie magiczną gwiazdę, świecącą na niebie z okazji właśnie tychże świąt. Akcja cofa się w czasie o kilka lat, kiedy Archibald był jeszcze młodym szczurkiem i pewnego dnia zawędrował do wielkiego miasta. Tam początkowo nie mógł się odnaleźć, aż poznał sympatycznego szczura o imieniu Hubert. To właśnie on wyciąga do Archibalda pomocną dłoń i zaprasza do siebie. Proponuje mu również, aby pomagał mu w pracy, gdyż piastuje niezwykle ważne stanowisko w supermarkecie. Jego zadaniem jest testowanie jakości jedzenia, zanim zostanie ono sprzedane klientom. To niezwykle ważna praca, gdyż w ten sposób konsumenci nie dostają zepsutych produktów. Archibald dołącza do Huberta i razem w nocy próbują wielu najróżniejszych produktów. Nasz bohater szybko odkrywa, iż ich praca jest niezwykle odpowiedzialna, ponieważ zawsze następnego dnia po tych testach wszelkie jedzenie, które próbowali, zostaje wyrzucone na śmietnik, a oba szczurki mają satysfakcję z tego, że dobrze wykonali zadanie i ocalili ludzi przed zepsutymi produktami. Praca jednak nie zostaje doceniona przez właścicieli sklepu, ponieważ wkrótce zostają podłożone pułapki na myszy i Hubert, który postrzega te pułapki jako zabawkę, wpada w jedną z nich, ale z pomocą Archibalda wydostaje się stamtąd. Potem w sklepie pojawiają się koty, jednak dzięki pomysłowości obu szczurków zostają one wyrzucone na bruk jako nieudolne. Niestety, szczęście opuszcza ostatecznie naszych bohaterów, gdyż w sklepie zostaje rozrzucone dziwne jedzenie. Archibaldowi wydaje się ono podejrzane, ale Hubert je próbuje i zaczyna chorować. Jednakże niedaleko mieszka mądry szczur Horacy, który leczy naszego bohatera i ratuje mu życie. Hubert musi jednak powoli powracać do zdrowia, Archibald postanawia więc sam kontynuować jego pracę. Niestety, ludzie zatkali przejście z domu szczurków do sklepu, także dalsza działalność pomagania konsumentów jest niemożliwa. Archibald ponownie trafia na ulicę, ale jest czas Bożego Narodzenia, na niebie wyszła magiczna gwiazda, dzięki której przez jedną jedyną noc panuje pokój na świecie i żadne zwierzę nikogo nie krzywdzi. Archibald spędza tę wyjątkową noc w towarzystwie miejscowych psów i kotów, a także Horacego i wyleczonego przez niego Huberta. Akcja powraca potem do czasów obecnych i Archibald zabiera Serafina i jego rodzinę na farmę, gdzie wszystkie zwierzęta zgodnie świętują Boże Narodzenie, patrząc z zachwytem na magiczną gwiazdę. Po chwili do naszych bohaterów dołączają także Hubert i Horacy, co budzi wielką radość Archibalda, których przedstawia ich rodzinie piżmaków.
Bajka zdecydowanie nie jest aż tak cudowna jak poprzednie trzy części cyklu. Przede wszystkim widać tutaj aż nazbyt mocno animację komputerową, która przeważa nad tą tradycyjną, z miernym niestety skutkiem. Szczególnie widać to podczas scen dziejących się w mieście. Animowane jest ono w dużej mierze komputerowo, a Archibald tradycyjnie, co tworzy dość dziwne połączenie. Animacja tradycyjna postaci też nie jest aż tak cudowna i oszałamiająca jak poprzednio, ale nie jest taka zła. O wiele gorzej wygląda ta komputerowa. Na szczęście nie jest jej aż tak wiele, co sprawia, że bajka nie razi tak mocno oczu kiczowatą animacją, choć oczywiście widać, iż jest to nowa bajka, a nie stara z czasów naszego dzieciństwa.
Klimat Wiklinowej Zatoki nieco tutaj zanika, ponieważ większość akcji dzieje się w mieście, ale nie oznacza to, że fabuła w jakiś sposób traci. Nie, fabuła jest ciekawa i przyjemna. Muzyka w tle nie jest jakaś specjalnie zachwycająca, ale też zależy, w jakich scenach. W jednych jest ona nazbyt nowoczesna i zdecydowanie brak jej polotu. W innych jednak ma w sobie to coś, zwłaszcza w scenach, kiedy mamy magiczną gwiazdę lub zapowiedź jej przybycia. Wtedy nawet słyszymy lekki chór kobiecy, tworzący swego rodzaju magiczną otoczkę. Piosenki zaś jakoś nie porywają zbyt mocno, a mamy je tylko trzy. Tylko jedna z nich, która leci na napisach początkowych i końcowych jest zachwycająca. Pozostałe są raczej takie przeciętne. Piosenki „BO KIEDY PRZYJDZIE ZIMA”, bo o niej mowa, śpiewana jest przez Georginę Tarasiuk. Muzykę zaś skomponował sam Henryk Kuźniak, ten sam, co skomponował soundtrack do kultowego „VABANKU”, ale nie zawsze zdołał on trafić w mój gust.
Jeśli chodzi o postacie, to są po prostu zachwycające. Tym razem na pierwszy plan zdecydowanie wychodzi Archibald, choć już w poprzednich częściach zdarzało mu się to robić, ale i tak zazwyczaj głównym bohaterem był Serafin albo też on i Archibald jednocześnie. Tutaj zaś głównym bohaterem jest tylko sympatyczny szczurek i jak zwykle jest on uroczy, nieco przemądrzały, ciekawy świata i pełen wiedzy o nim, a także umie w wykwintny sposób się wyrażać. Podoba mi się też, że w tym filmie zadbali o to, aby Archibald powtarzał słynne „O mięta wodna!”, co zwykł robić już od drugiej części cyklu. Serafin i jego rodzina to tym razem postacie epizodyczne, ale wciąż są uroczy. Z kolei Horacy jako postać nie jest zbyt rozbudowany i niewiele można o nim powiedzieć poza tym, że jest pomocny, taki dobry lekarz o wielkiej wiedzy, który pomaga przyjaciołom w potrzebie. Uroczy gość, ale i tak moim ulubieńcem jest szczur Hubert. Nie tylko dlatego, że jest moim imiennikiem, choć to też powód - pamiętam doskonale, jak się uśmiechałem, gdy tylko usłyszałem za pierwszym seansem moje imię. Hubert nie jest postacią pozbawioną wad. Podchodzi lekko do życia, bywa niekiedy lekkomyślny np. huśta się na pułapce na myszy, lekceważy sobie zagrożenie i nie widzi tego, że ludzie mogą chcieć się go pozbyć. Do tego postrzega to, iż zjada ludziom jedzenie ze sklepów jako pracę testera smakowego, sprawdzającego jakość produktów przed ich sprzedażą. Nie można go jednak nie lubić, jest sympatycznym i uroczym przyjacielem, który chętnie pomaga Archibaldowi i dzięki niemu nasz bohater zdołał przeżyć w mieście. Trudno zatem go nie lubić. Bardzo się cieszę, że powrócił w kolejnym filmie z cyklu, choć wielka też szkoda, iż nie dostał w nim większej roli.
Jeśli chodzi o obsadę dubbingu, ta zachwyca ona i była ona wyraźnie chlubą dla twórców, gdyż dwa najważniejsze nazwiska wymienili na plakatach filmu i okładkach płyt DVD, gdy film trafił na nie. Reszta obsady nie jest aż tak bardzo zachwycająca, ale ciekawa. A zatem obsada wygląda tak:
Cezary Pazura jako Archibalda
Olaf Lubaszenko jako Hubert
Leszek Filipowicz jako Serafin
Ewa Sałacka jako Melania
Roman Holc jako Horacy
Aleksander Gawek jako Arnold
Dorota Goriainow jako Bartek
Iwona Hołuj jako Cecylia
Obsada zatem, jak widać, niezła. A obecność Pazury i Lubaszenki tutaj po prostu zachwyca. Swoją drogą, ich udział w roli przyjaciół jest tutaj ciekawym i super zarazem pomysłem, gdyż obaj aktorzy przyjaźnią się prywatnie, dlatego bardzo mi pasowali do roli Serafina i Huberta. Co ciekawe, Olaf Lubaszenko powrócił w kolejnym, ostatnim filmie z cyklu, ale nie jako Hubert, ale jako Archibald. Nie był aż tak zabawny w tej roli jak Cezary Pazura, ale zawsze uśmiecham się, gdy tylko słyszę jego głos zarówno w tym, jak i w kolejnym filmie, o którym opowiem następnym razem.
Podsumowując, jest to film uroczy i przyjemny, choć nie tak cudowny jak trzy seriale powstałe przed nim. Jest znacznie bardziej nowoczesny i gdyby ktoś zobaczył jego fragment, zwłaszcza ze środka filmu, raczej nie uznałby tego za bajkę z serii o Wiklinowej Zatoce. Co nie zmienia faktu, że jest dobrym filmem i jako część cyklu sprawdza się dobrze. Poza tym ma Huberta i to nie byle jakiego. Pokazuje, że Huberty to jednak fajne chłopaki i trudno ich nie lubić, nawet jeśli mają oni swoje wady. Prócz tego zakończenie filmu jest niesamowicie wzruszające i pasuje bardzo do okresu świąt. Zatem, jeżeli chcecie obejrzeć coś ze swoją rodziną w czasie Bożego Narodzenia - jakiś film ciepły, przyjemny, niekiedy nawet zabawny w uroczy sposób albo po prostu chcecie zobaczyć dalsze losy swoich ulubionych mieszkańców Wiklinowej Zatoki, to zdecydowanie ten film jest dla was. Oczywiście nie jest to tak magiczne, jak trzy poprzednie części serii, a to głównie z powodu nowoczesnej animacji, która nawet w formie tradycyjnej mało zachwyca, ale dobra fabuła i ciekawe postacie wszystko nadrabiają. Dzięki nim film broni się jako urocze kino familijne, do którego miło jest powrócić, nawet w inne dni niż święta Bożego Narodzenia, bo prawdę mówiąc świąt tam jest mało, ale za to magii przyjaźni bardzo dużo.
Jako ciekawostkę mogę tu jeszcze dodać fakt, że film ten, po wyświetleniu przez kina i wydaniu na DVD został też emitowany w telewizji, przy czym raz był puszczany jako film pełnometrażowy, a innym razem podzielonym na sześć około 15 minutowych odcinków, z czego 5 minut zawsze szło na napisy początkowe i końcowe. W jakiekolwiek wersji byście jednak tej bajki nie obejrzeli, to zdecydowanie warto to zrobić, gdyż jest ona sympatyczna, choć może nie aż tak, jak kultowe już trzy poprzednie części przygód Serafina i Archibalda, to jednak ma w sobie jakąś magię. Podobnie jak tytułowa gwiazda.
niedziela, 13 września 2020
Magiczna gwiazda (2003)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dogtanian i muszkieterowie (1981-1982)
Muszkieterów dzielnych trzech Świat wspaniały dziś poznamy. Jeden tu za wszystkich, A wszyscy za jednego. Oddać życie każdy z nich Gotów jes...
-
Pora dzisiaj na ostatnią część uroczego cyklu „WIKLINOWA ZATOKA” i na ostatnie już spotkani...
-
Skoro poznaliśmy już razem doskonałe produkcje animowane o przygodach Batmana, warto teraz poznać osobną produkcję o pewnej postaci niezwykl...
-
Jesteśmy dziećmi ziemi tej. Nie pozwolimy zginąć jej. My ją jak jasnej gwiazdy syn Obronimy... Obronimy... Te słowa leciały w czołówce znane...
Film sprawia wrażenie bardzo ciekawego, a recenzja naprawdę zachęca do jego obejrzenia. Jak widać produkcja jest także skierowana do starszych widzów, chociaż młodsi też nią na pewno nie pogardzą. Zdecydowanie jest to film także do oglądania wspólnie, rodzinnie. Bo może nie jest to faktycznie stricte film świąteczny i nie trzeba go oglądać koniecznie w porze świąt Bożego Narodzenia, ale ma w sobie wiele magii przyjaźni i może wiele nauczyć, zarówno dzieci, jak i dorosłych bądź też starsze dzieci, które pokuszą się o tą słodką wyprawę do krainy dzieciństwa.
OdpowiedzUsuńBohaterowie są tutaj doborowi, zwłaszcza jeden, i Autor doskonale domyśla się o kim mówię - tak, to chodzi o Huberta, którego imię nie wiedzieć czemu od razu skojarzyło mi się z pewnym sympatycznym Hubertem, którego znam prywatnie. :) Prawdę mówiąc, ten stworek jest trochę jak ten Hubert - lojalny i uczciwy jako przyjaciel i w tym filmie doskonale to widać. :)
Jeszcze dodatkowym plusem tego filmu jest naprawdę doborowa obsada, która sprawia, że bajkę ogląda się z ogromną wręcz przyjemnością. :) Z przyjemnością się z nią w najbliższej przyszłości zapoznam. :)