poniedziałek, 28 września 2020

Tajemnica szyfru Marabuta (1979)


Ponieważ ostatnio omawialiśmy polskie bajki, pozostańmy przez jakiś czas jeszcze w tym klimacie, gdyż jest jeszcze co nieco do opowiedzenia w tym temacie i jest kilka tytułów wartych polecenia. Oto jeden z nich. Adaptacja powieści kryminalnej dla dzieci Macieja Wojtyszko. Adaptacja, którą wyreżyserował sam autor, który dodatkowo jeszcze napisał do niej scenariusz. Zadbał też o to, aby animacja była tutaj niemalże taka sama, jak ilustracje do jego książki. W ten sposób klimat całej historii został całkowicie zachowany.
Wszystko zaczęło się od książki Macieja Wojtyszki „BROMBA I INNI”. Był to zbiór opowiadań o przygodach grupy stworzeń z różnych gatunków, które żyją w pewnej wiejskiej miejscowości przy jeziorze. W większości przypadków bohaterowie mają albo tylko imiona, albo imiona od nazwy gatunku, z którego pochodzą. Są to zatem m.in. Gżdżacze oraz Fumy, a także Psztymucle i inne takie. Jednym słowem, cała masa niesamowitych i niezwykłych gatunków, które czasami trudno jest sobie wyobrazić, gdyż opis jest niesamowicie skąpy i gdyby nie ilustracje, to byłoby trudno stworzyć sobie w głowie ich obraz. Z tych wszystkich stworzeń poznajemy kilka z nich m.in. Brombę, która lubi mierzyć i dokonywać pomiarów, poetę Fikandra i jego ukochaną, pracującą w zegarynce Malwinkę, jej ciotkę lubiącą wszystkich leczyć ziołami i syropkami naturalnego pochodzenia, kochającego książki bibliotekarza Pućka, reżysera Glusia, Fumy lubiący wygodne życie, hałaśliwe Gżdżacze, ale szczególnie ciekawą osobowością jest tu prywatny detektyw Kajetan Chrumps. Pewnego dnia staje on do walki z przestępcą Kotem Makawitym, który wypija mleko ustawiane przez mleczarza pod drzwiami domów. Nie wypija jednak mleka spod każdego domu i nigdy nie wiadomo, kiedy zaatakuje. Chrumps drogą dedukcji dochodzi do wniosku, że Makawity ma swoją metodę, przewiduje kolejne miejsce „ataku” i łapie przestępcę na gorącym uczynku, lecz nie wydaje go policji, a zabiera do siebie, aby go „zresocjalizować”. W wyniku tego obaj staczają pojedynek szachowy, który z trudem wygrywa Kajetan. Makawity dotrzymuje słowa i wraca na drogę praworządności, a z czasem zaprzyjaźnia się z Chrumpsem i zamieszkują razem, zakładając wspólnie agencję detektywistyczną, która służy pomocą różnym osobom w potrzebie. Tutaj właśnie zaczyna się akcja drugiej książki z cyklu (gdyż powstał cały cykl powieści na temat tych samych bohaterów tzw. Zwierzątek z Naszej Okolicy). I tutaj zaczyna się również fabuła filmu, który będziemy omawiali, czyli „TAJEMNICY SZYFRU MARABUTA”, moim zdaniem wprost rewelacyjnego kryminału dla dzieciaków.
Pewnego dnia do domu Kajetana Chrumpsa i Kota Makawitego puka bibliotekarz Puciek. Przynosi on przerażającą nowinę - reżyser Gluś został porwany w chwili, gdy przebywał właśnie u Pućka. Dwaj dzielni detektywi ruszają na trop, ale pierwsze ślady okazują się być fałszywe. Najpierw notatki, które pozostawił po sobie Gluś, a potem znaleziony przez Starego Wróbla (dozorcy plaży) słoik z karteczką, na której widnieje napis: „Pomoc”. Wbrew pozorom to wcale nie są tropy: notatkę zrobił Gluś, gdyż niesamowicie szanuje obu dzielnych detektywów. Z kolei słoik zgubiła ciotka Malwinki, która zostawiła w słoiku przepis na syrop na kaszel, a że przepis zapisała za pomocą syropu, napis w większości zniknął, pozostawiając tylko słowo „Pomoc”. Bromba tymczasem widzi na drzewie plakat oznajmiający zaginięcie Glusia, zastanawia się nad nim i idzie do detektywów, a tam odkrywa, że w jej torbie schował się... Gluś! Reżyser wyznaje, że porwał go ptak imieniem Tarapat, który chciał, aby Gluś pokazał jego synkom swoje filmy. Reżyser pod nieobecność porywacza umknął jego dzieciom, obiecując wszak, że do nich wróci z projektorem. Słowa dotrzymuje, gdyż zabiera projektor i podwieziony na rowerze przez Brombę wraca do lasu, do Tarapatów. Te witają go zdumione, bo nie spodziewały się jego powrotu. Oglądają jego filmy i przy okazji ostrzegają go przez swoim prześladowcą, Kameleonem Super, który jest wyrachowanym i podstępnym przestępcą, potrafiącym wcielać się w każdą dowolną postać. Prześladuje on pana Tarapata, ponieważ ma on coś, co może go pokonać - tajemniczą kartkę z zaszyfrowaną wiadomością, którą to kartkę wręczył mu stary Marabut przed śmiercią. Tarapat nie umie jej odczytać i prosi Glusia o pomoc. Ten zabiera ptaka i jego synów do siebie i prosi ciotkę Malwinki o pomoc, gdyż dzieci są przeziębione. Tymczasem Bromba, zaniepokojona długą nieobecnością Glusia, jedzie do lasu, gdzie atakuje ją Kameleon Super, który ją nokautuje i przyjmuje jej postać. Jako Bromba wprowadza w błąd Kajetana i Makawitego, którzy też szukali Glusia (nie wiedząc, że wrócił sam do domu). Potem odkrywszy, że Tarapaty są w miasteczku, rozgłasza pomiędzy nimi, że są one chore na groźną, zakaźną chorobę. W wyniku tego mieszkańcy miasteczka szturmują dom Glusia, żądając wyrzucenia z niego rodziny Tarapatów. Obrzucają nawet dom kamieniami. Tymczasem Kameleon Super przybiera postać Fikandra i obraża Malwinkę, po czym to samo robi z Fikandrem pod postacią Malwinki. Kajetan i Makawity znajdują zapłakaną Malwinkę, która rozpacza po rozstaniu z ukochanym i próbują jej pomóc. Potem widzą próbującego skoczyć z klifu Fikandra i ratują mu życie. Zakochani wszystko sobie wyjaśniają i rozumieją, że padli ofiarą oszusta. Detektywi zaś spotykają Psztymucla Nulka, który mieszka na tratwie i znalazł on Brombę - tę prawdziwą. Dzięki jego pomocy Bromba wraca do zdrowia i opowiada, co jej się stało. Do jej wyjaśnień dołączają wyjaśnienia Glusia i Tarapata. Detektywi zbierają wszystkich najważniejszych bohaterów opowieści na tratwie Nulka i tam Tararapat pokazuje zaszyfrowaną wiadomość Marabuta. Nieco później ktoś próbuje go zabić, ale nie udaje mu się to. Oznacza to, że przestępca jest wśród nich. Chrumps ogląda wiadomość, która ukazuje Kameleona z pustym dzbanem odwróconym do góry dnem. Szybko odkrywa, o co tu chodzi i zaczyna prosić zebranych, aby zaprezentowali swoje umiejętności. Makawity, który również rozwiązał po chwili szyfr, dołącza do niego. Wszyscy po kolei, choć mocno zdziwieni tą prośbą, spełniają ją, poza Pućkiem - to w jego postać wcielił Kameleon. Po ostrej walce z Makawitym, Super ucieka do jeziora i podpuszczony przez Kajetana przybiera postać wody i zostaje porwany przez prąd rzeki, w której ginie. Sami bohaterowie też o mało nie giną, gdy tratwa zmierza ku wodospadowi, ale udaje im się przeżyć. Po wszystkim detektywi uwalniają prawdziwego Pućka i wyjaśniają wszystkim prawdę na temat prowadzonej przez siebie sprawy oraz co oznacza szyfr Marabuta: rysunek pokazywał, że „z pustego i Kameleon nie naleje”, co tłumacząc na prosty język oznacza, iż... Kameleon umie przybrać jaką tylko zechce postać, ale bez ich umiejętności. Jest bowiem pusty w środku i nie może naśladować czyiś zdolności, tylko ich wygląd. Po tym wszystkim Gluś postanawia nakręcić film, który wyjaśni całemu świat sprawę Kameleona Super i jak został on ostatecznie pokonany przez dwóch dzielnych detektywów.
Warto zauważyć, że najpierw powstał serial animowany w latach 1976-1979. Ma on dziesięć odcinków, po 10 minut każdy, przy czym trzeba doliczyć napisy początkowe i końcowe. Także zanim zdążysz się nacieszyć odcinkiem, już się on kończy i trzeba czekać kolejnego, aby poznać dalszy ciąg. Na szczęście w 1979 roku z odcinków serialu połączonych ze sobą zmontowano film pełnometrażowy. Jako dzieciak nie znałem filmu, za to widziałem serial i bardzo mi on przypadł do gustu. Dopiero jako dorosły poznałem film i cieszę się, że on powstał - uważam, że lepiej jest ukazać całość fabuły w formie filmu niż serialu z beznadziejnie krótkimi odcinkami, urywanymi zawsze w najlepszym momencie.
Jeśli mowa o animacji, nie jest ona na wysokim poziomie. Ma ona charakter ożywionych ilustracji do książki Wojtyszki i dlatego też jest dość dziecinna, ale w sumie to bajka, także nie ma co oczekiwać poziomu Disneya, raczej poziomu przygód Smoka Wawelskiego i częściowo „TAJEMNICE WIKLINOWEJ ZATOKI”. Muzyka jest świetna, zwłaszcza w czołówce - trzyma w napięciu i zapowiada niesamowitą akcję kryminalną. Fabuła jest też bardzo dobrze ukazana, choć autor książki, pisząc scenariusz, nieco skrócił całą opowieść np. pominięto tu znaną nam z książki opowieść Tarapata o życiu Kameleona Super oraz kim był dokładniej Stary Marabut, który stworzył tytułowy szyfr. To wszystko poznajemy jedynie tak po łebkach, tyle o ile, przez co można odczuć pewien brak. Również kilka rzeczy zmieniono np. w książce Kameleon kłuje Brombę kolcem nasączonym trucizną, która wywołuje u niej halucynacje i Nulek dosłownie ratuje jej życie, podając jej antidotum. W bajce z kolei po prostu ją ogłusza i Nulek pomaga Brombie dojść do siebie. A w sprawie zdemaskowania Kameleona, to też nieco inaczej sprawa wygląda: w książce Kajetan kazał rzekomemu Pućkowi, którego udawał Super, żeby opowiedział, o czym jest jego nowy artykuł zlecony przez gazetę, dla której pracuje. W bajce zaś każe mu narysować kwiatek, co brzmi dość dziwacznie, artykuł brzmiał już dużo lepiej i poważniej dla bibliotekarza. Mimo wszystko jednak bajka jest bardzo dobra i spodoba się zarówno starszej, jak i młodszej publiczności.
Jeśli chodzi o postacie, to jest ich sporo i nieco mało wiemy o tym, jakie mają charaktery: autor daje nam do zrozumienia, że najlepiej ich poznamy w zbiorze opowiadań „BROMBA I INNI”. Ale mimo tej małej ilości informacji, postacie są barwne i ciekawe, można je dość łatwo od siebie odróżnić. Najbardziej rzucają się w oczy Kajetan Chrumps i Kot Makawity, którzy zachowaniem niesamowicie nam przypominają Sherlocka Holmesa i doktora Watsona: Chrumps potrafi łatwo poznać, kto puka do ich drzwi, bo... poznał kroki danej osoby. Umie też świetnie grać w szachy i bez trudu rozwiązuje poważne zagadki kryminalne, a ponadto z lekkim politowaniem traktuje zakochanych. Makawity z kolei lubi go chwalić i jest pełen podziwu do jego wiedzy. Dodatkowo obaj panowie mieszkają razem i wspólnie rozwiązują zagadki, dodatkowo są kawalerami. Przy czym należy zauważyć małą różnicę: Watson nie był zbyt kumaty jako śledczy, z kolei Makawity jako dawny przestępca jest dość sprytny i choć w historii gra głównie rolę nie tylko pomocnika, co wręcz pięści Kajetana (w końcu to on się bije z Kameleonem i to on ratuje przed samobójstwem Fikandra, używając do tego siły swoich muskułów), to jednak nie brak mu bystrości umysłu, bo jako drugi po Kajetanie odkrywa, o czym mówi szyfr Marabuta i robi to w podobnym czasie, co jego przyjaciel. Warto zauważyć, że przy okazji Kajetan Chrumps nosi czapkę, która jest niesamowicie podobna do czapki Holmesa. Zatem porównania do słynnego bohatera sir. Arthura Conan Doyle’a jest aż nadto widoczne.
Warto tu jeszcze wspomnieć o innym, ważnym i sporym atucie tej produkcji. Mianowicie chodzi tutaj o dubbing do tego filmu. Tutaj jest sporo znakomitych polskich aktorów, których nazwiska mówią same za siebie. A oto oni:

Wieńczysław Gliński jako narrator
Jerzy Bończak jako Kajetan Chrumps
Piotr Lorenz jako Kot Makawity
Anna Łopatowska jako Bromba
Krzysztof Majchrzak jako Gluś
Barbara Winiarska jako Malwinka
Maciej Staniewicz jako Fikander
Marek Siudym jako Kameleon Super i Fum 1
Maciej Damięcki jako Stary Wróbel
Irena Kwiatkowska jako ciotka Molesta

Jak zatem widać, wszystko praktycznie zachęca do obejrzenia: fabuła, postacie, muzyka, obsada dubbingu... Dlatego też serdecznie polecam ten film zarówno starszym, jak i młodszym widzom. Każdemu, kto lubi dobry kryminał z ciekawą zagadką do rozwiązania.

niedziela, 20 września 2020

Wielka wędrówka (2006)

                                                

Pora dzisiaj na ostatnią część uroczego cyklu „WIKLINOWA ZATOKA” i na ostatnie już spotkanie z piżmakiem Serafinem oraz szczurem Archibaldem, których zdążyliśmy bardzo polubić podczas seansu czterech poprzednich części. To ostatnie spotkanie nie wyszło może tak dobrze jak pierwsze trzy, raczej zachowało poziom czwartego spotkania, które już miało swoje braki, choć mimo wszystko wciąż było całkiem dobrym filmem familijnym dla dzieci i ich rodziców. Z tym filmem jest podobnie, dlatego nie można go nazwać za rewelacyjny, ale nie znaczy to, że jest też całkowicie do niczego. Przeciwnie, jest całkiem przyjemną produkcją, którą miło się ogląda, a już zwłaszcza wtedy, kiedy polubiło się wcześniejsze części. W sumie to przede wszystkim dla tych widzów jest ten film - dla tych, którzy już nie pierwszy raz stykają się z Wiklinową Zatoką i jej mieszkańcami. Myślę, że przede wszystkim dla nich jest film animowany „WIELKA WĘDRÓWKA”.
Film ten opowiada o jeszcze jednej przygodzie Serafina i Archibalda, jednak w przeciwieństwie do poprzedniej części, która była głównie o Archibaldzie i jego przygodzie z młodzieńczych lat, teraz powracamy do duetu Serafin-Archibald i to na nich głównie skupia się fabuła filmu. Otóż pewnego dnia nasz sympatyczny szczurek stwierdza, że Wiklinowa Zatoka wiosną jest nieco nazbyt głośna z powodu zbyt dużej ilości zwierząt, które tam przebywają - głównie chodzi mu o gęsi i kaczki, których nalatuje bardzo wiele do zatoki. Postanawia zatem poszukać nowego lokum dla siebie i swoich przyjaciół, czyli Serafina i jego rodziny. Dowiaduje się, że dzieci jego serdecznego druha już powoli dorastają i zaczynają szukać własnych domów. Stwierdza, że tym bardziej warto się przeprowadzić gdzie indziej, w ciche i spokojne miejsce, gdzie on, piżmak i jego żona przeżyją w spokoju emeryturę. Pożycza zatem od znajomych bobrów (rodziny dziadka Kastora) statek w postaci ogromnego drąga i rusza z Serafinem na poszukiwanie nowego miejsca zamieszkania. Niestety ich „solidny okręt” (jak go nazywa dziadek Kastor) szybko tonie i nasi bohaterowie muszą wędrować na piechotę. Trafiają do lasu, gdzie poznają kilka zwierząt: jedne bardziej, jedne mniej sympatyczne. Jedne chcą im pomóc, inne okazują im niechęć. Ich nowym przyjacielem zostaje młody borsuk Urban, który wpada w pułapkę ludzi. Przyjacielskie zwierzaki pomagają mu się z niej wydostać, ale on nie może ich u siebie gościć, ponieważ jego norę zajmuje podły i agresywny jenot, dlatego zamiast tego borsuk prowadzi naszych bohaterów do miejsca, gdzie mogą przenocować. Rano ludzie palą trawę i przyjaciele muszą się ewakuować. Sytuację ratuje dopiero deszcz. Potem Urban prowadzi Serafina i Archibalda do miasta, aby się mogli najeść. Czeka ich trudna przeprawa przez autostradę, a potem wyprawa na wysypisko śmieci. Ponieważ taka „restauracja” nie odpowiada Serafinowi i Archibaldowi, żegnają oni zachwyconego nią Ubrana i ruszają dalej. Archibald pozyskuje sobie pomoc dwóch młodych szczurków na metodę pana Zagłoby - wmawia szczurkom, że jest ich wujkiem, a te prowadzą ich przez kanały do swego domu. Archibald bojąc się zdemaskowania, wymiguje się od wizyty twierdząc, że muszą poszukać prezentu dla ich rodziców i rusza z Serafinem na poszukiwanie w kanałach drogi do domu. Nie przynosi to jednak zbyt dobrego efektu, ponieważ porywa ich strumień ścieku i wyrzuca do rzeki, gdzie bohaterowie opłukali się z toksyn, a potem idąc wzdłuż strumienia rzeki, licząc na to, że w ten sposób dotrą do morza. Potem jednak zmieniają zdanie i ostatecznie ruszają w odwrotnym kierunku, licząc na to, że w ten sposób trafią z powrotem do Wiklinowej Zatoki. Ponieważ są zmęczeni, korzystają z okazji chowają się w porzuconej na rzece łódce rybackiej, gdzie zasypiają, nie dostrzegając, że łódkę porywa nurt i wynosi ją na pełne morze. Tam zaś wybucha sztorm, który wyrzuca naszych bohaterów na brzeg, gdzie spotykają ponownie „bratanków” Archibalda, którzy oferują im pomoc w dotarciu do celu i zabierają ich do portu na pokład statku „M/S Hubertus”, na którym jak twierdzą, pracują jako majtkowie. Statek bowiem ma ludzką załogę oraz szczurzą. Na czele tej drugiej stoi szczurzy kapitan, podobno surowy, ale sprawiedliwy. Archibald i Serafin odkrywają, ku swojej wielkiej radości, że owym kapitanem jest znany nam z poprzedniego filmu szczur Hubert, przyjaciela Archibalda z dawnych lat. Hubert z radością wita ich obu, po czym ugaszcza na pokładzie swego statku, który przepływa obok Wiklinowej Zatoki, gdzie obaj bohaterowie wysiadają. Po tym wszystkim Serafin wita się radośnie z żoną Melanią i oznajmia, że jednak zostają tutaj i nigdzie się nie przeprowadzają. Archibald jakoś z trudem znosi obecność wszystkich gadatliwych i krzykliwych ptaków, ale też woli Wiklinową Zatokę niż to, co dotychczas miał okazję zobaczyć podczas „wielkiej wędrówki” po całej okolicy.
Fabuła filmu jest bardzo przyjemna i dość ciekawa, pełna przygód i jak przystało na film o wędrówce, pokazuje jej przyczynę, potem samą wyprawę oraz przygody podczas niej przeżyte, wyciągnięcie z niej właściwych wniosków i powrót do domu. Brak tutaj jednak ukazania dokładnego życia zwierząt żyjących nad jeziorami, jak to mieliśmy w pierwszej, drugiej i trzeciej części cyklu. Ta część, podobnie jak poprzednia, odeszła od tego schematu i w sumie nie ma w tym nic złego. Fabuła jest bowiem ciekawa, a postacie wciąż interesujące. Archibald to oczywiście stary kawaler, lubiący czasami narzekać i kochający wygodne życie, ale też oddany przyjaciel, serdeczny druh, wierny kompan w podróży, czasami nieco przemądrzały, jednak zawsze umiejący sobie radzić w świecie, który już nieco zdążył poznać. Z kolei Serafin już jest bardziej niedoświadczony w świecie i mimo tego, że jest mężem i ojcem, podczas wędrówki woli polegać na wiernym przyjacielu. Sam zaś nie zachwyca się aż tak bardzo miejscami, które poznaje i wciąż tęskni za bliskimi i do tego zabawnie ciągle stwierdza, gdzie by nie trafili, że nie sądzi, iż Melania by chciała tu zamieszkać. Trochę się prosi tutaj tekst: „Co ty masz z tą Melanią?” i odpowiedź: „Małżeństwo z nią mam” xD Jeśli zaś mowa o postaciach, to cieszy mnie też, że zachowali również ulubione powiedzonko Archibalda: „O mięta wodna!”. Zachowuje to klimat poprzednich filmów.
Niestety, chociaż fabuła jest bardzo dobra i postacie wciąż urocze, choć nieco starsze od poprzedniej naszej wizyty w Wiklinowej Zatoce (wspominają wszak o tym, że dzieci dorastają i zaczynają powoli iść na swoje, a Serafin i Melania czują się już nieco starzy), to jednak animacja już zaczyna mocno kuleć. Zaczynała już kuleć w poprzednim filmie, ale teraz to chwilami kuleje na całego. Nie mówię tu o scenach animowanych tradycyjnie, bo te jeszcze są dobre, choć widać już, że to nie ta sama kreska, a także za bardzo dominują kolory czerwony i żółty i taki nieco matowy obraz. Ale o ile to jeszcze można wytrzymać, bardzo razi już animacja komputerowa, która po prostu aż dźga w oczy swoją nowoczesnością oraz tym, jak bardzo się różni od tradycyjnej. Widać to wyraźnie w scenach przechodzenia przez autostradę lub wyrzucenia naszych bohaterów na plażę, a w scenie pobytu na wysypisku śmieci, praktycznie całego komputerowego, gdzie nasi bohaterowie są animowani tradycyjnie, takie połączenie wypada dosyć... głupkowato. Być może się czepiam, ale jestem zdania, że to aż za mocno razi w oczy i lepiej by było, gdyby twórcy z tego zrezygnowali.
Piosenki są tutaj znacznie lepsze niż animacja. Jest ich tylko kilka, przy czym mnie osobiście podobają się tylko dwie: „CZTERY STRONY ŚWIATA”, która leci w czołówce bajki i na jej końcu oraz „NA MORZU JEST OKEY”. Piosenki wykonuje zespół Zejman & Garkumpel oraz gości, czyli aktorów biorący udział w dubbingu. A skoro o nich mowa, to są to:

Olaf Lubaszenko jako Archibald
Wojciech Malajkat jako Serafin
Ewa Sałacka jako Melania
Leszek Filipowicz jako Urban
Ireneusz Machnicki jako Hubert
Wojciech Machnicki jako dziadek Kastor
Aleksander Gawek jako jenot
Dorota Goriainow jako Pierwszy (jeden z „bratanków” Archibalda)
Iwona Hołuj jako Drugi (drugi z „bratanków” Archibalda)

Jak widzicie, z obsady poprzedniego filmu powrócili prawie wszyscy. Szczególnie cieszy powrót Olafa Lubaszenki, który w poprzednim filmie zagrał Huberta, tutaj zaś wcielił się w Archibalda. A skoro o Hubercie mowa, to bardzo żałuję, że ma on w tym filmie niewielką rólkę, bo pojawia się zaledwie na kilka minut i to pod koniec filmu dopiero. Nie zmienia to jednak faktu, że jego obecność była dla mnie bardzo miła. Szczególnie rozbawiło mnie to, że uważa się on za kapitana statku, którym wszak przecież kierują ludzie. I do tego jako kapitan ma surową łapę dla załogi, ale gdyby coś, to oddałby za nich życie - jak mówią o nim „bratankowie” Archibalda. Do tego co ciekawe, statek na którym płynie nasz szczurek nosi nazwę „M/S Hubertus”. Zbieg okoliczności, czy może nawet Hubercik celowo wybrał statek o takiej właśnie nazwie? Tego się nie dowiadujemy, ale to bardzo zabawna sytuacja. Równie zabawna, jak słowa Archibalda, gdy już on i Serafin powrócili do Wiklinowej Zatoki: „Kapitan Hubert. Kto by pomyślał?” :)
Tak czy inaczej film jest warty obejrzenia, pomimo kilku swoich wad, a już zwłaszcza warto go obejrzeć wtedy, gdy jest się fanem Wiklinowej Zatoki i jej mieszkańców. Przy okazji film, podobnie jak poprzednika, podzielono na pięć krótkich odcinków po piętnaście minut każdy, przy czym pięć minut idzie na napisy początkowe i końcowe. Zatem nie przejmujcie się tym, czy obejrzyjcie wersję filmową czy serialową. To jest i tak jedno i to samo :)

niedziela, 13 września 2020

Magiczna gwiazda (2003)


Przyszła dzisiaj pora na omówienie czwartego filmu z cyklu „WIKLINOWA ZATOKA”. Ten film poznałem dopiero jako starszy już widz, znając wręcz doskonale poprzednie trzy produkcje o przygodach Serafina i Archibalda. Co prawda nie wywarł on na mnie aż tak wielkiego wrażenia, jak poprzednie, ale to zapewne miało związek z faktem, że byłem już starszym widzem, powoli wchodziłem w dorosłe życie i daleko mi było do tak cudownej euforii, jaką czułem wtedy, gdy jako dzieciak wciągałem się emocjonalnie w większość bajek, które oglądałem. Możliwe też, że przyczyną takiego stanu rzeczy był również fakt, iż ten film nie był aż tak porywający i zachwycający, jak jego słynni poprzednicy. Niestety, aż tak cudowny jak one nie jest, co jednak nie znaczy, że jest zły. Wręcz przeciwnie, jest świetny i zdecydowanie przyjemnie jest mi go oglądać i wracać do niego. Mam do niego pewną słabość, zwłaszcza z powodu jednej postaci, która jest sympatyczna i nosi bardzo urocze imię. Ale o tym za chwilę.
Film „MAGICZNA GWIAZDA” jest filmem świątecznym, który powstał z okazji Bożego Narodzenia. Miał być niezbyt skomplikowaną, prostą i przyjemną bajką dla całej rodziny. I taką właśnie jest. To urocza rozrywka, pełna dobrego nastroju, choć niekoniecznie świątecznego, ponieważ samych świąt nie ma w bajce zbyt wiele. Za to jest wiele o przyjaźni, lojalności wobec przyjaciół i bliskich, a także sporych różnicach pomiędzy życiem nad zatoką, a w wielkim mieście. Święta pojawiają się właściwie na początku i na końcu, co jednak,prawdę mówiąc, wcale nie przeszkadza, gdyż fabuła jest ciekawa, nie pozwala nam się nudzić, a same Boże Narodzenia ukazane są w sposób romantyczny, uroczy, przyjemny i magiczny zarazem. Można się tym zdecydowanie zachwycić, w każdym razie ja byłem bardzo zachwycony. Magia w sposobie ukazania świąt i tytułowej gwiazdy jest tak dobrze ukazana, że czujemy tutaj czar Bożego Narodzenia i tego, czym święta powinny dla nas być.
Fabuła filmu jest prosta i przyjemna. Zbliża się Boże Narodzenie i Archibald opuszcza swoją norę, aby odwiedzić swego serdecznego przyjaciela Serafina oraz jego rodzinę (na którą składają się żona Melania i dzieci: Arnold, Bartek i Cecylia). Spędza z nimi czas i zaczyna snuć opowieść o tym, jak pierwszy raz dostrzegł na niebie magiczną gwiazdę, świecącą na niebie z okazji właśnie tychże świąt. Akcja cofa się w czasie o kilka lat, kiedy Archibald był jeszcze młodym szczurkiem i pewnego dnia zawędrował do wielkiego miasta. Tam początkowo nie mógł się odnaleźć, aż poznał sympatycznego szczura o imieniu Hubert. To właśnie on wyciąga do Archibalda pomocną dłoń i zaprasza do siebie. Proponuje mu również, aby pomagał mu w pracy, gdyż piastuje niezwykle ważne stanowisko w supermarkecie. Jego zadaniem jest testowanie jakości jedzenia, zanim zostanie ono sprzedane klientom. To niezwykle ważna praca, gdyż w ten sposób konsumenci nie dostają zepsutych produktów. Archibald dołącza do Huberta i razem w nocy próbują wielu najróżniejszych produktów. Nasz bohater szybko odkrywa, iż ich praca jest niezwykle odpowiedzialna, ponieważ zawsze następnego dnia po tych testach wszelkie jedzenie, które próbowali, zostaje wyrzucone na śmietnik, a oba szczurki mają satysfakcję z tego, że dobrze wykonali zadanie i ocalili ludzi przed zepsutymi produktami. Praca jednak nie zostaje doceniona przez właścicieli sklepu, ponieważ wkrótce zostają podłożone pułapki na myszy i Hubert, który postrzega te pułapki jako zabawkę, wpada w jedną z nich, ale z pomocą Archibalda wydostaje się stamtąd. Potem w sklepie pojawiają się koty, jednak dzięki pomysłowości obu szczurków zostają one wyrzucone na bruk jako nieudolne. Niestety, szczęście opuszcza ostatecznie naszych bohaterów, gdyż w sklepie zostaje rozrzucone dziwne jedzenie. Archibaldowi wydaje się ono podejrzane, ale Hubert je próbuje i zaczyna chorować. Jednakże niedaleko mieszka mądry szczur Horacy, który leczy naszego bohatera i ratuje mu życie. Hubert musi jednak powoli powracać do zdrowia, Archibald postanawia więc sam kontynuować jego pracę. Niestety, ludzie zatkali przejście z domu szczurków do sklepu, także dalsza działalność pomagania konsumentów jest niemożliwa. Archibald ponownie trafia na ulicę, ale jest czas Bożego Narodzenia, na niebie wyszła magiczna gwiazda, dzięki której przez jedną jedyną noc panuje pokój na świecie i żadne zwierzę nikogo nie krzywdzi. Archibald spędza tę wyjątkową noc w towarzystwie miejscowych psów i kotów, a także Horacego i wyleczonego przez niego Huberta. Akcja powraca potem do czasów obecnych i Archibald zabiera Serafina i jego rodzinę na farmę, gdzie wszystkie zwierzęta zgodnie świętują Boże Narodzenie, patrząc z zachwytem na magiczną gwiazdę. Po chwili do naszych bohaterów dołączają także Hubert i Horacy, co budzi wielką radość Archibalda, których przedstawia ich rodzinie piżmaków.
Bajka zdecydowanie nie jest aż tak cudowna jak poprzednie trzy części cyklu. Przede wszystkim widać tutaj aż nazbyt mocno animację komputerową, która przeważa nad tą tradycyjną, z miernym niestety skutkiem. Szczególnie widać to podczas scen dziejących się w mieście. Animowane jest ono w dużej mierze komputerowo, a Archibald tradycyjnie, co tworzy dość dziwne połączenie. Animacja tradycyjna postaci też nie jest aż tak cudowna i oszałamiająca jak poprzednio, ale nie jest taka zła. O wiele gorzej wygląda ta komputerowa. Na szczęście nie jest jej aż tak wiele, co sprawia, że bajka nie razi tak mocno oczu kiczowatą animacją, choć oczywiście widać, iż jest to nowa bajka, a nie stara z czasów naszego dzieciństwa.
Klimat Wiklinowej Zatoki nieco tutaj zanika, ponieważ większość akcji dzieje się w mieście, ale nie oznacza to, że fabuła w jakiś sposób traci. Nie, fabuła jest ciekawa i przyjemna. Muzyka w tle nie jest jakaś specjalnie zachwycająca, ale też zależy, w jakich scenach. W jednych jest ona nazbyt nowoczesna i zdecydowanie brak jej polotu. W innych jednak ma w sobie to coś, zwłaszcza w scenach, kiedy mamy magiczną gwiazdę lub zapowiedź jej przybycia. Wtedy nawet słyszymy lekki chór kobiecy, tworzący swego rodzaju magiczną otoczkę. Piosenki zaś jakoś nie porywają zbyt mocno, a mamy je tylko trzy. Tylko jedna z nich, która leci na napisach początkowych i końcowych jest zachwycająca. Pozostałe są raczej takie przeciętne. Piosenki „BO KIEDY PRZYJDZIE ZIMA”, bo o niej mowa, śpiewana jest przez Georginę Tarasiuk. Muzykę zaś skomponował sam Henryk Kuźniak, ten sam, co skomponował soundtrack do kultowego „VABANKU”, ale nie zawsze zdołał on trafić w mój gust.
Jeśli chodzi o postacie, to są po prostu zachwycające. Tym razem na pierwszy plan zdecydowanie wychodzi Archibald, choć już w poprzednich częściach zdarzało mu się to robić, ale i tak zazwyczaj głównym bohaterem był Serafin albo też on i Archibald jednocześnie. Tutaj zaś głównym bohaterem jest tylko sympatyczny szczurek i jak zwykle jest on uroczy, nieco przemądrzały, ciekawy świata i pełen wiedzy o nim, a także umie w wykwintny sposób się wyrażać. Podoba mi się też, że w tym filmie zadbali o to, aby Archibald powtarzał słynne „O mięta wodna!”, co zwykł robić już od drugiej części cyklu. Serafin i jego rodzina to tym razem postacie epizodyczne, ale wciąż są uroczy. Z kolei Horacy jako postać nie jest zbyt rozbudowany i niewiele można o nim powiedzieć poza tym, że jest pomocny, taki dobry lekarz o wielkiej wiedzy, który pomaga przyjaciołom w potrzebie. Uroczy gość, ale i tak moim ulubieńcem jest szczur Hubert. Nie tylko dlatego, że jest moim imiennikiem, choć to też powód - pamiętam doskonale, jak się uśmiechałem, gdy tylko usłyszałem za pierwszym seansem moje imię. Hubert nie jest postacią pozbawioną wad. Podchodzi lekko do życia, bywa niekiedy lekkomyślny np. huśta się na pułapce na myszy, lekceważy sobie zagrożenie i nie widzi tego, że ludzie mogą chcieć się go pozbyć. Do tego postrzega to, iż zjada ludziom jedzenie ze sklepów jako pracę testera smakowego, sprawdzającego jakość produktów przed ich sprzedażą. Nie można go jednak nie lubić, jest sympatycznym i uroczym przyjacielem, który chętnie pomaga Archibaldowi i dzięki niemu nasz bohater zdołał przeżyć w mieście. Trudno zatem go nie lubić. Bardzo się cieszę, że powrócił w kolejnym filmie z cyklu, choć wielka też szkoda, iż nie dostał w nim większej roli.
Jeśli chodzi o obsadę dubbingu, ta zachwyca ona i była ona wyraźnie chlubą dla twórców, gdyż dwa najważniejsze nazwiska wymienili na plakatach filmu i okładkach płyt DVD, gdy film trafił na nie. Reszta obsady nie jest aż tak bardzo zachwycająca, ale ciekawa. A zatem obsada wygląda tak:

Cezary Pazura jako Archibalda
Olaf Lubaszenko jako Hubert
Leszek Filipowicz jako Serafin
Ewa Sałacka jako Melania
Roman Holc jako Horacy
Aleksander Gawek jako Arnold
Dorota Goriainow jako Bartek
Iwona Hołuj jako Cecylia

Obsada zatem, jak widać, niezła. A obecność Pazury i Lubaszenki tutaj po prostu zachwyca. Swoją drogą, ich udział w roli przyjaciół jest tutaj ciekawym i super zarazem pomysłem, gdyż obaj aktorzy przyjaźnią się prywatnie, dlatego bardzo mi pasowali do roli Serafina i Huberta. Co ciekawe, Olaf Lubaszenko powrócił w kolejnym, ostatnim filmie z cyklu, ale nie jako Hubert, ale jako Archibald. Nie był aż tak zabawny w tej roli jak Cezary Pazura, ale zawsze uśmiecham się, gdy tylko słyszę jego głos zarówno w tym, jak i w kolejnym filmie, o którym opowiem następnym razem.
Podsumowując, jest to film uroczy i przyjemny, choć nie tak cudowny jak trzy seriale powstałe przed nim. Jest znacznie bardziej nowoczesny i gdyby ktoś zobaczył jego fragment, zwłaszcza ze środka filmu, raczej nie uznałby tego za bajkę z serii o Wiklinowej Zatoce. Co nie zmienia faktu, że jest dobrym filmem i jako część cyklu sprawdza się dobrze. Poza tym ma Huberta i to nie byle jakiego. Pokazuje, że Huberty to jednak fajne chłopaki i trudno ich nie lubić, nawet jeśli mają oni swoje wady. Prócz tego zakończenie filmu jest niesamowicie wzruszające i pasuje bardzo do okresu świąt. Zatem, jeżeli chcecie obejrzeć coś ze swoją rodziną w czasie Bożego Narodzenia - jakiś film ciepły, przyjemny, niekiedy nawet zabawny w uroczy sposób albo po prostu chcecie zobaczyć dalsze losy swoich ulubionych mieszkańców Wiklinowej Zatoki, to zdecydowanie ten film jest dla was. Oczywiście nie jest to tak magiczne, jak trzy poprzednie części serii, a to głównie z powodu nowoczesnej animacji, która nawet w formie tradycyjnej mało zachwyca, ale dobra fabuła i ciekawe postacie wszystko nadrabiają. Dzięki nim film broni się jako urocze kino familijne, do którego miło jest powrócić, nawet w inne dni niż święta Bożego Narodzenia, bo prawdę mówiąc świąt tam jest mało, ale za to magii przyjaźni bardzo dużo.
Jako ciekawostkę mogę tu jeszcze dodać fakt, że film ten, po wyświetleniu przez kina i wydaniu na DVD został też emitowany w telewizji, przy czym raz był puszczany jako film pełnometrażowy, a innym razem podzielonym na sześć około 15 minutowych odcinków, z czego 5 minut zawsze szło na napisy początkowe i końcowe. W jakiekolwiek wersji byście jednak tej bajki nie obejrzeli, to zdecydowanie warto to zrobić, gdyż jest ona sympatyczna, choć może nie aż tak, jak kultowe już trzy poprzednie części przygód Serafina i Archibalda, to jednak ma w sobie jakąś magię. Podobnie jak tytułowa gwiazda.

niedziela, 6 września 2020

Zima w Wiklinowej Zatoce (1998)


Ponownie powracamy do naszej (a w każdym razie mojej) ulubionej Wiklinowej Zatoki. Pora dzisiaj opowiedzieć sobie o trzeciej bajce z serii przygód piżmaka Serafina i szczura Archibalda, a jest o czym opowiadać, ponieważ „ZIMA W WIKLINOWEJ ZATOCE” to po prostu rewelacyjna bajka, utrzymana w klimacie poprzednich dwóch części i posiada w sobie niesamowite piękno, któremu trudno jest się oprzeć komuś, kto raz pokochał urocze zwierzaki oraz ich niesamowite przygody, tak jak zrobiłem to ja i ta miłość wciąż we mnie trwa.
Serial ten powstał trzy lata po „POWROCIE DO WIKLINOWEJ ZATOKI”, który to, podobnie jak i jego słynny poprzednik, zdobył naprawdę bardzo pochlebne opinie ze strony zarówno widzów, jak i krytyków. Z tego więc powodu twórcom nie zostało nic innego, jak tylko iść za ciosem i wysmażyć kolejną część. Na szczęście, w przeciwieństwie do serii, których twórcy tworzą dzieła tylko dla kasy i bez najmniejszej dawki serca, tutaj było inaczej i serial zachował nie tylko klimat poprzednich części cyklu, ale również wzmocnił go sporą dawką uroku. Zrezygnowano tutaj z piosenek country, choć już w „POWROCIE DO WIKLINOWEJ ZATOKI” zaczęli wyraźnie odchodzić od nich na rzecz popu, ale jednak wciąż pewne echa country pozostały, tutaj zaś nawet echa nie ma. Mamy zamiast tego urocze piosenki pasujące doskonale do klimatu zimowego, a także do fabuły, która jest ciepłą i bardzo przyjemną produkcją dla dzieci oraz ich rodziców.
Serial dzieje się zaraz po zakończeniu poprzedniego serialu. W Wiklinowej Zatoce zbierają się różne zwierzęta, które chcą tutaj przeczekać zbliżającą się zimę. Robią przy tym tyle rabanu, a zwłaszcza gawrony, dlatego zły na nie Archibald mówi ptakom, że zima ma być niezwykle ciężka. Gawrony rozpowiadają to wszystkim zwierzakom i jedni albo opuszczają Wiklinową Zatokę, albo gromadzą olbrzymie zapasy. Prawda w końcu wychodzi na jaw, ale gawrony hałaśniki odlatują, pozostawiając jednak jednego z nich, Eryka, który nie zdążył na czas się obudzić i został sam w Wiklinowej Zatoce. Ponieważ był on adiutantem wodza gawronów, Archibald, aby go pocieszyć, mianuje go swoim adiutantem, do czego Eryk podchodzi niezwykle poważnie, może nawet aż za bardzo. Nieco później Serafin zaprasza do swojej nory susła i chomika. Oba przeszkadzają w śnie Archibalda, a zwłaszcza chomik i nasz bohater musi znaleźć sposób, aby dogadać się z nim i móc normalnie spać. Zima nadchodzi i pewnego dnia para łabędzi zostaje uwięziona na zamarzniętym jeziorze. Chce je pożreć lis, ale na szczęście Archibald i Serafin sprowadzają na pomoc dziadka Kastora i jego syna. Dwa dzielne i silne bobry pomagają im przepędzić drapieżnika, a także uwolnić oba ptaki z niewoli. Lis jednak nie zamierza rezygnować z polowań i zaczyna grasować w miejscowym kurniku. Serafin i Archibald odciągają go od kur i potem opowiadają mu o tym, iż rzekomo w pobliżu grasuje wilk. Przerażony lis ucieka, ale chwilę później zadowoleni z siebie przyjaciele słyszą wycie wilka w pobliskim lesie. Czym prędzej biorą nogi za pas i wracają do domu, gdzie czeka ich kolejna niemiła przygoda. Cecylia, córeczka Serafina i Melanii, przeziębia się. Jej tata z pomocą wiernego przyjaciela, rusza na poszukiwania lekarstwa dla niej. Po drodze zaskakuje ich jednak burza śnieżna, ale pomoc oferuje im znajoma rodzina bobrów dziadka Kastora. Z jej pomocą zdobywają lekarstwo i Cecylia wraca do zdrowia. Niedługo potem okazuje się, że Archibald wcale nie zmyślał i zima rzeczywiście jest bardzo sroga, co zaskakuje wszystkich, nawet jego samego. Mieszkańcom zatoki zaczyna brakować pożywienia. Nutria Szafir w poszukiwaniu jedzenia wraz z bliskimi wybiera się na odlegle łąki do stojącego tam stogu siana. Docierają tam też inne zwierzęta i w końcu z trudem znajdują dla siebie jedzenie. Później zaś nadchodzi powoli przedwiośnie i wtedy w Wiklinowej Zatoce zjawia się flaming Cleo, który uniesiony przez wiatr zgubił swoje stado i rodziców. Przyjaciele pomagają mu ich odnaleźć i wszystko powraca do normy.
Bajkę tę, choć jest trzecia z serii o Wiklinowej Zatoce, poznałem jako drugą, gdyż w telewizji puścili ją przed „POWROTEM DO WIKLINOWEJ ZATOKI”. Nie wiem, dlaczego tak się stało. Możliwe, iż dlatego, że puszczali ją w okresie zimowym. Tak czy inaczej, jest to bajka wartościowa i ciekawa pod wieloma względami. Znowu poznajemy ciekawe życie i zwyczaje zwierząt z naszych terenów podmokłych. Wszystko to jest okraszone cudownymi piosenkami z tą czołową na czele, która mnie zawsze niesamowicie wzrusza, a zwłaszcza słowa:

Nie jesteś sam, bo tu i tam
Ktoś też o tobie myśli.
I życzy ci pogodnych snów.
Niech ci się słońce przyśni.

Pamiętam, że gdy byłem dzieckiem i czułem się samotnym, nieraz lubiłem sobie te słowa śpiewać i płakałem na nich wzruszony. Piosenkę tę wykonują znakomici artyści: Krzysztof Tyniec, Joanna Pałucka, Elżbieta Zającówna i Jacek Skubikowski. Śpiewają oni też pozostałe piosenki w serialu, a każdy odcinek zawiera jedną. Dwie śpiewa duet Joanna Pałucka i Elżbieta Zającówna, jedną sama Joanna Pałucka, dwie Jacek Skubikowski, a dwie Krzysztof Tyniec. Piosenki są świetne, rytmiczne, nieraz wzruszające, przyjemne i pasujące idealnie do klimatu zimy i sprawiają, że zima nie jest dla nas taka straszna, jak się wydaje. Warto przy tym zauważyć, że muzykę do nich skomponował sam Piotr Rubik, ale to nie jedyne znakomite nazwisko w tej produkcji. Za konsultację przyrodniczą w tym serialu odpowiadał bowiem znakomity Adam Wajrak, który jest znawcą polskiej fauny. Pamiętam do dziś gazetki „KOMIKSOWO”, które były dodawane do „GAZETY WYBORCZEJ” w soboty i zawierały komiksy z Donaldem i innymi bohaterami Disneya, a także kilka ciekawostek jak np. właśnie opowieść o jakimś zwierzątku mieszkającym w Polsce, opowieść autorstwa samego Adama Wajraka. Więcej się od niego dowiedziałem niż z encyklopedii i jeżeli on dołączył do ekipy serialu, to można być pewnym, iż połączy doskonale naukę z przyjemnością. I udało mu się to bez trudu, podobnie zresztą jak reszcie twórców.
Serial, podobnie jak jego dwaj poprzednicy, również ma 7 odcinków i tak jak poprzedni serial, ich długość to tak 15 minut. Akcja jest poprowadzona wartko i ciekawie, nie ma powodów do narzekania na nudzę. Animacja posiada taki sam styl, co poprzednie seriale i to wielki plus, bo zapewnia produkcji właściwy klimat. Dodatkowo zaletą jest powrót kilku aktorów dubbingowych z drugiej części cyklu. Znowu zatem usłyszymy Krzysztofa Tyńca w roli Archibalda oraz Cezarego Morawskiego w roli Serafina. Uważam, z całym szacunkiem do pozostałych aktorów użyczających głosu uroczemu szczurkowi, że jednak najlepszym odtwórcą tej roli był właśnie Krzysztof Tyniec. Jego głos w tej bajce bardzo przypomina mi głos Timona z „KRÓLA LWA” lub Królika Bugsa ze „ZWARIOWANYCH MELODII”, którym to postaciom wszak pan Tyniec też podstawił głos. Podobnie rzecz ma się w „POWROCIE DO WIKLINOWEJ ZATOKI”, choć tam jednak głos pana Krzysia przypominał bardziej Dżina (innego bohatera z jego głosem w polskim dubbingu), a zwłaszcza dotyczyło to piosenek. Brzmiały tak, jakby śpiewał je uroczy Dżin. Tutaj zaś brzmią, jakby śpiewał je Timon lub Królik Bugs, co może nieco bawić, ale też i zachwyca. Warto posłuchać na YouTube i samemu ocenić, czy piosenki z tego serialu i poprzedniego też, a zwłaszcza te śpiewane przez pana Krzysia są ładne. Moim zdaniem bardzo.
Jeżeli zaś mowa o dubbingu, całość obsady wygląda następująco:

Krzysztof Tyniec jako Archibald
Cezary Morawski jako Serafina
Józef Mika jako gawron Eryk oraz list
Elżbieta Kopocińska-Bednarek jako Melania (żona Serafina)
Krystyna Kozanecka jako Cecylia (córka Serafina)
Wojciech Słupiński jako Arnold (syn Serafina)
Tomasz Bednarek jako Bartek (syn Serafina) i jako pan Bóbr
Ewa Złotowska jako chomik Bąbel
Paweł Galia jako wódz gawronów Alaryk
Marek Frąckowiak jako puchacz Huczek i jako Dziadek Kastor

Obsada zatem, jak widzicie, jest wielkim atutem, podobnie jak muzyka, piosenka, animacja i rewelacyjna fabuła, która jest cały czas ciekawa i nie pozostawia nam ani chwili nudy. Bajka leciała swego czasu jako Wieczorynka na kanale TVP 1, a potem była emitowana również na TV POLONIA oraz TVP ABC. Obecnie, podobnie jak i poprzednie seriale z tej serii, można znaleźć w Internecie i serdecznie je wam polecam. Ten serial, jego dwóch poprzedników oraz dwóch następców, jakie jeszcze omówię w kolejnych recenzjach, polecam każdemu, kto kocha sympatyczne i dobre bajki z ciekawą fabułą i barwnymi postaciami, a także niesamowicie cudowną muzyką.

Dogtanian i muszkieterowie (1981-1982)

Muszkieterów dzielnych trzech Świat wspaniały dziś poznamy. Jeden tu za wszystkich, A wszyscy za jednego. Oddać życie każdy z nich Gotów jes...