niedziela, 1 sierpnia 2021

Władca Pierścieni (1978)


Kto nie słyszał o słynnych dziełach J.R.R. Tolkiena, które uczyniły go jednym z najbardziej znanych, popularnych i uwielbianych pisarzy na całym świecie? Nie ma chyba człowieka, który usłyszałby nazwisko Tolkien i nie skojarzył go z jego powieściami fantasy, a także nie ma chyba też człowieka, który by tych dzieł nie znał, chociażby tylko pobieżnie. No, może i tacy są, ale należy im tylko współczuć, gdyż nie wiedzą, co tracą. Książki Tolkiena są jednym z najlepszych dzieł fantasy na całym świecie i w ogóle jednymi z najlepszych książek, jakie kiedykolwiek w historii literatury powstały. Dlatego chyba nikogo nie zdziwi, że musiały się one prędzej czy później doczekać ekranizacji. I wiem już, o jakiej ekranizacji myślicie. O trylogii filmowej Petera Jacksona, a właściwie teraz o dwóch, czyli „WŁADCA PIERŚCIENI” oraz „HOBBIT”, z czego pierwsza jest chwalona mimo wad, a druga krytykowana mimo kilku zalet, które jednak nie przebijają problemów, jakie one ma, a ma ich sporo. Ale nie jest to czas, aby to roztrząsać. Dzisiaj bowiem opowiemy sobie o filmie, który część może znać, a część nie, a który jednak, mimo jego wad, warto zdecydowanie poznać, ponieważ jest to naprawdę dobra produkcja i zarazem pierwsza ekranizacja najsłynniejszego dzieła Tolkiena w ogóle. Mowa oczywiście tu o animowanym „WŁADCY PIERŚCIENI”, który miał być hitem na skalę światową, a wciąż pozostaje w cieniu swego młodszego rodzeństwa, czyli filmowych trylogii Petera Jacksona. Warto więc się dowiedzieć, dlaczego pozostał w cieniu i czemu jest tak mało znany, a czemu, mimo jego wyraźnych słabostek, wciąż wielu ludzi, w tym i ja, lubi go i ceni.
Sam Tolkien podobno uważał, że jego dzieła są nie do sfilmowania, że ponoć żadna produkcja nie jest w stanie pełni oddać klimatu jego książek i nawet nie powinna próbować tego zrobić. Niektórzy sobie żartowali, że podobno rzucił on klątwę na każdego, kto zechce zekranizować jego książki. Coś może w tym być, gdyż żadna adaptacja jego prozy nie była pozbawiona wad i to raczej licznych, a te pierwsze nie były nawet hitami i dość szybko je zapomniano. W niektórych przypadkach słusznie, w innych natomiast już nie.
Pierwszą adaptacją prozy Tolkiena był animowany „HOBBIT” z 1977 roku. Powiedzmy sobie szczerze, nie jest to film wybitny. Wręcz przeciwnie, jest dość topornie narysowany, animacja pozostawia wiele do życzenia. Jedne postacie są za grube i mają bulwiaste nosy, inne za chude i haczykowate nosy, a dodatkowo jeszcze ten straszny Gollum o zielonej skórze, wyglądający jak utopiec. Szczerze? Jestem dość zawiedziony tego typu produkcją, zwłaszcza, że ta sama wytwórnia, co stworzyła „HOBBITA” wyprodukowała też uwielbianego przeze mnie i kilka znanych mi osób „OSTATNIEGO JEDNOROŻCA”, choć w jej przypadku twórcom pomogli Japończycy, co mocno przedłożyło się na jakość tego dzieła i jego sukces. Tutaj ich zabrakło, dlatego mamy takie perełki jak Gollum utopiec o zielonej skórze, pokracznego króla elfów czy smoka Smauga z lwią grzywą wokół głowy. Chociaż i tak to lepsze i bardziej w duchu Tolkiena niż banda przystojnych facetów z lekkim zarostem udająca krasnoludy, jakie widzieliśmy w trylogii „HOBBIT”. No dobra, większość z nich ma brody i wygląda jak krasnoludy, ale Thorin, jego siostrzeńcy i jeszcze kilku ma zaledwie lekki zarost i to mają być krasnoludy? Już krasnoludki z bajki Disneya o królewnie Śnieżce bardziej przypominają stworki z uniwersum Tolkiena. Dlatego plus dla twórców bajki, że przynajmniej ich krasnale to krasnale, a nie ciacha, za którymi mają wzdychać babki. Ale to niestety jeden tylko plus tej bajki: oddanie ducha i klimatu książki. To za mało, aby stworzyć dzieło wiekopomne. Takie zaś postanowił stworzyć Ralph Bakshi, reżyser o chyba naprawdę wielkiej ambicji, który postanowił sobie jeszcze w młodym wieku, że będzie albo artystą, albo żebrakiem, albo jednym i drugim. Los jednak mu sprzyjał i został tym pierwszym i z czasem założył własną wytwórnię i stworzył kilka dość poważnych animacji w przedziale wiekowym 18+. Serio, jego animacje lepiej nie puszczać dzieciom. Postanowił on też zmierzyć się z dziełem Tolkiena.
I tu zaczyna się poważny problem tego filmu. Otóż nakręcono go w pewnej dość często stosowanej technice rotoskopu. Na czym to polega? Ano kręci się film z aktorami, a potem maszyna rzuca obraz na papier i rysownik odrysowuje to, co widzi i dodaje kolory. Metoda jest czasochłonna, dlatego zwykle stosowano ją tylko do co trudniejszych scen, jak robiła np. wytwórnia Disneya przy kręceniu chociażby scen tańca ze „ŚPIĄCEJ KRÓLEWNY”. Tutaj film w całości tak powstał i z tego powodu rodzą się różne problemy. Przykładowo widzimy, że krasnolud Gimli w kilku scenach jest niższy, jak na krasnoluda przystało od swych towarzyszy, a innym razem równie wysoki, jak oni, co mogło skutkować tym, że grający go aktor był dość wysoki. Innym razem stopy hobbitów pasują do tych z opisów Tolkiena, innym razem są nazbyt ludzkie. Dodatkowo też łuk Legolasa jest raz zakrzywiony na końcach, innym razem prosty. Najwięcej jednak jaj wynika wtedy, gdy widzimy bohaterów walczących z orkami, którzy chwilami wyraźnie są tak narysowani jak ludzie przebrani w kiepskie stroje i maski. Ale o wyglądzie postaci jeszcze sobie powiemy. Tak czy siak, reżyser kręcił właściwie bez żadnej poważnej dokładności. Po prostu aktorzy w strojach robili swoje raz dwa i nikogo nie obchodziło, czy w kadr wejdzie statysta, samolot czy też może druty telegraficzne. Po prostu kręcono i już, to i tak wszystko szło do animowanej obróbki.
Animatorzy nie napracowali się nad tłem - właściwie żadna scenografia (może poza Shire przypominającym nieco wioskę Smurfów) nie zapada w pamięć. Ani Rivendell, ani Moria, ani Lorien. Nie widać staranności w ich ukazaniu. Do wrażenia niedbałości przyczynia się również technika rotoscopingu przy generowaniu animacji. Nie widać jakiejś szerszej koncepcji w wykorzystywaniu tej techniki. Te same postacie np. drużyna Pierścienia mogą być w jednej scenie pokazywane „trójwymiarowo” (rotoscoping), a większości innych są „płaskie”, ukazane w klasycznej animacji. Zdarzają się też sceny, w których część postaci jest zagrana przez aktorów, a część (np. hobbici) jest tylko narysowana. To wszystko nie daje dobrego efektu, sprawiając wrażenie przypadkowości. Również fabuła nie jest doskonale ukazana, jakby wymagała tego taka powieść. Ale z jakiego powodu, o tym zaraz się dowiemy. Na razie opowiedzmy o niej, tak dla pewności, jakby ktoś miał wątpliwości lub nie wiedział, o czym jest ten film.
Film rozpoczyna się od ukazania nam historii powstania Pierścieni Władzy: trzy dla królów elfów, siedem dla władców krasnoludów i dziewięć dla władców ludzi. Gdy powstały, okrutny władca ciemności Sauron wykuł sobie po cichu Pierścień Jedyny, aby z jego pomocą podporządkować sobie inne ludy Śródziemia i kontrolować inne pierścienie. Ostatni sojusz ludzi i elfów pokonał go jednak w bitwie, a młody książę Isildur, którego ojciec Elendil zginął, odciął Pierścień z dłoni Saurona w czasie walki. Nie zniszczył go jednak, tylko zabrał dla siebie na własność. Sauron stracił cielesną powłokę, ale przeżył i ukrywał się, jego armia rosła w siłę, orkowie i inne złe plemiona rozmnożyły się, a pewnego dnia Isildur został nad rzeką zamordowany przez orków. Pierścień wpadł do rzeki i na dwa i pół tysiąca lat świat o nim zapomniał. Do czasu, aż wyłowili go dwaj przyjaciele z rasy podobnej do hobbitów: Smeagol i Deagol. Ten pierwszy chciał zabrać łup dla siebie, podając za powód, że należy mu się on jako prezent na urodziny. Deagol odmówił prezentu, bo sam chciał zachować Pierścień, więc przyjaciel udusił go i zabrał Pierścień dla siebie, odkrywając przy tym, że ten, kto go nałoży na palec, staje się niewidzialny. Pierścień miał złą moc przelaną przez Saurona i dlatego dał Smeagolowi nienaturalnie długie życie i zachęcał go do czynienia zła, aż rodacy go wygnali i przezwali Gollumem. Od tego czasu stwór ten ukrywał się przez 500 lat w Górach Mglistych, aż Pierścień podstępnie zsunął mu się z palca, gdyż posiadał coś na kształt własnej świadomości. Chciał teraz uciec od Golluma, ale los pokrzyżował mu plany, ponieważ Pierścień znalazł Bilbo Baggins, hobbit podróżujący po świecie wraz z grupą krasnoludów.
Sześćdziesiąt lat później, Bilbo w swoim rodzinnym kraju Shire obchodzi już 111 urodziny, podczas których żegna się z bliskimi i dosłownie znika, zakładając na palec Pierścień i wracając po cichu do domu, gdzie pakuje rzeczy i chce odejść w świat. Czarodziej Gandalf Szary, który wie dobrze o Pierścieniu, ale nie wie jeszcze, że to Pierścień Jedyny, upomina go za ten czyn i żąda, aby Bilbo zgodnie z postanowieniem oddał Pierścień Frodowi, swemu siostrzeńcowi, któremu zapisał cały majątek. Bilbo początkowo odmawia, ale w końcu się zgadza pod wpływem gróźb czarodzieja i odchodzi, uwalniając się wreszcie od wpływów Pierścienia, który teraz trafia w ręce Frodo. Czarodziej znika, mija siedemnaście lat, aż ponownie w Shire zjawia się Gandalf, który już wie, że pierścień Froda to ten Pierścień Jedyny. Wyjawia mu, że trzeba go zniszczyć i nie pozwolić na to, aby trafił on w ręce Saurona. Frodo chce go dać czarodziejowi, ale ten odmawia, gdyż boi się, że skuszony jego potęgą chciałby go użyć do czynienia dobra i obalenia Saurona, co zapewne by mu się udało, ale za cenę zamiany w bestię jeszcze gorszą niż sam Sauron. Dlatego prosi, aby to Frodo zaniósł Pierścień do Rivendell, krainy elfów, gdzie będzie bezpieczny przez jakiś czas. Sam obiecuje czekać na hobbita w miasteczku Bree, bo na razie musi jechać za swoimi sprawami. Rozmowę tę podsłuchuje ogrodnik Froda i jego wierny przyjaciel, Sam Gamgee, którego mag przyłapuje na tym i zmusza do tego, aby za karę towarzyszył Frodowi w podróży. Sam zgadza się, bo chce zobaczyć elfy. Obaj przyjaciele ruszają więc w drogę. Dołączają do nich dwaj inni hobbici: Pippin i Merry, którzy jednak nie wiedzą nic o Pierścieniu, a przynajmniej tak się wydaje. Po drodze natykają się na jednego z Nazguli, Upiorów Pierścienia, którzy niegdyś byli ludzkimi królami, którzy dostali od Saurona dziewięć magicznych Pierścieni i z ich powodu stali się z czasem jego wiernymi sługami. Nazgul, zwany też Czarnym Jeźdźcem, nie łapie jednak hobbitów, bo ci w porę się przed nim ukrywają pod korzeniami wielkiego drzewa. Po odjeździe potwora, Pippin i Merry wyjawiają Frodowi, że wiedzą o Pierścieniu, ponieważ Merry kiedyś widział Bilba używającego tego artefaktu i skojarzył ze sobą fakty, które poznał później, a Sam był szpiegiem ich obu i dowiedział się tego i owego. Frodo jest oburzony, ale przyjaciele uspokajają go, że chcą mu pomóc i przy okazji przypominają, że sam sobie nie poradzi. Pogodzeni docierają do miasteczka Bree, gdzie Frodo, zgodnie z radą Gandalfa, przedstawia się jako pan Underhill i potem daje popis talentów wokalnych, śpiewając piosenkę o człowieku z księżyca. Niestety, podczas występu spada ze stołu, na którym tańczył i Pierścień wpada mu na palec i na chwilę znika z oczu wszystkich zebranych, co ich bardzo przeraża. Dodatkowo Merry widzi w miasteczku kilka Nazguli i zostaje przez nie ogłuszony, na szczęście znajdują go i ratują ludzie oberżysty Buttermana. Sam oberżysta wie, że hobbici to przyjaciele Gandalfa i chce im pomóc, ale niewiele może zrobić. Pomoc ofiarowuje jednak tajemniczy Strażnik z Północy, człowiek zwany Obieżyświatem, który tak naprawdę nazywa się Aragorn i jak się okazuje, jest on potomkiem Isildura, więc zniszczenie Pierścienia traktuje jak swego rodzaju swoje przeznaczenie. Jak się okazuje, Aragorn na polecenie Gandalfa czekał tu na hobbitów, aby im pomóc, gdyby mag się nie zjawił. Teraz nadszedł więc czas, aby im pomóc. Oczywiście hobbici niezbyt mu ufają, ale nie mają wyboru i w końcu obdarzają go zaufaniem, zwłaszcza po tym, jak w nocy Nazgule próbują ich zabić i tylko dzięki czujności Obieżyświata stwory pocięły mieczami opuszczone i wypchane poduszkami łóżka hobbitów, które spały w zupełnie innym pomieszczeniu, oczywiście pod czujnym okiem Aragorna.
Następnego dnia bohaterowie ruszają w drogę, przechodzą przez bagna, a potem trafiają na Wichrowy Czub, ruiny starej twierdzy. Tam ponownie atakują ich Nazgule i podczas walki Frodo zakłada Pierścień na palec, aby im uciec. Niestety, w ten sposób staje się jeszcze lepiej dla nich widoczny i do tego stwory już wiedzą, który z nich ma Pierścień, więc Wódz Nazguli rani go zatrutym nożem w bark. Aragorn ratuje sytuację, ale Frodo musi szybko dotrzeć do Rivendell, aby tam zostać uleczonym przez władcę tej krainy, mądrego Elronda. Po drodze dołącza do nich wysłannik Elronda, elf Legolas, który szuka ich od jakiegoś czasu. Miłą przejażdżkę w jego towarzystwie utrudnia fakt, że ponownie atakują ich Nazgule. Frodo zostaje posadzony na konia Legolasa i ucieka, aż dociera do granic Rivendell, Nazgule jednak nie odpuszczają. Ponieważ hobbit jest ranny ich nożem, ich moc na niego jeszcze bardziej działa, dlatego stwory próbują go hipnotyzować, aby poddał się ich woli. Frodo opiera się i próbuje grozić im mieczem, ale zostaje znokautowany mocą Wodza Nazguli, a chwilę potem zjawia się pomoc: rzeka będąca granicą Rivendell nagle wysycha, po czym zamienia się w wielkie białe konie z piany wodnej i atakuje Nazgule, przez co te toną w wodzie, a przynajmniej tak się wydaje. Frodo jest więc bezpieczny.
Hobbit budzi się już zdrowy u Elronda, a obok jego łóżka siedzi Gandalf. Mówi on Frodo, że nie mógł przybyć do Bree, bo uwięził go inny czarodziej, jego dawny mentor i ex-przyjaciel, Saruman Biały, który uważa walkę z Sauronem za niedorzeczną i chce się do niego przyłączyć. Zaproponował też współpracę Gandalfowi, a gdy ten odmówił, uwięził go w swej wieży i próbował wyciągnąć informacje o Pierścieniu. Gandalf jednak uciekł z pomocą Gwahira, króla orłów, swego przyjaciela. I to on wyczarował te białe konie z wody i zmusił rzekę, by zaatakowała Nazgule. Wyjawia jednak, że Upiory przeżyły, straciły tylko swoje wierzchowce i na pewno wrócą po nowe do Mordoru, siedziby Saurona. Póki co jednak, mają od nich spokój. Gandalf zabiera Froda na naradę u Elroda, który u siebie zebrał przedstawicieli wszystkich wolnych ludów Śródziemia i chce się naradzić na temat dalszych losów Pierścienia. Na naradzie jest też obecny Bilbo, który teraz mieszka w Rivendell. Są tam też Legolas, Gandalf, Aragorn, a także krasnolud Gimli, rycerz Boromir i kilka innych osób. Boromir szczególnie jest zachwycony Pierścieniem i uważa, że trzeba go wykorzystać do zniszczenia Saurona. Elrond wyjawia jednak, co potwierdza Gandalf, że ten, kto używa tego Pierścienia, staje się taki sam, jak Sauron, a do tego Pierścień słucha tylko swego pana i nie da się go wykorzystać do jego zniszczenia, a jeśli nawet, to za cenę stania się kolejnym władcą ciemności. Jedyne, co można zrobić, to wedrzeć się do Mordoru, do miejsca zwanego Orodruiną lub Górą Przeznaczenia. Tam Pierścień został stworzony i tam tylko można go zniszczyć. Bilbo oferuje się zanieść tam Pierścień, ale Gandalf uważa, że nie jest on dość silny i młody, aby tego dokonać. Frodo więc oferuje swoje usługi i Elrond wyraża na to zgodę. Sam, który cały czas podsłuchiwał pod drzwiami, ujawnia się i oświadcza, że pójdzie z nim, na co Elrond też wyraża zgodę. Potem zostaje ustalony skład drużyny. Oprócz Froda i Sama zostają do niej przydzieleni Gandalf, Aragorn, Boromir, Legolas i Gimli, a także Pippin i Merry. Cała grupa rusza w drogę do Mordoru.
Pierwszy etap wyprawy nie jest prosty, na szczycie Gór Mglistych dopada ich wielka śnieżyca, przez którą nie da się przejść. W końcu Gandalf proponuje, aby iść przez kopalnie Morii, dawne i obecnie opuszczone królestwo krasnoludów. Aragorn oponuje, bo źle wspomina to miejsce, Gimli uważa to za najlepsze dla nich wyjście z sytuacji, Boromir pyta o zdanie Froda, czyli Powiernika Pierścienia, który zgadza się iść do Morii, skoro Gandalf tak proponuje. Udają się więc tam, ale nie mogą wejść do środka, bo na drzwiach jest napis: „Powiedz, przyjacielu i wejdź”. Próbują więc odgadnąć hasło, aż w końcu Gandalf odkrywa, że jest nim słowo „Przyjaciel” w języku elfów i drzwi się otwierają. Chwilę później atakuje ich wielki potwór wyglądający jak ośmiornica, Czatownik z Jeziora. Atakuje on Froda, ale przyjaciele ratują go i ukrywają się w głębinach Morii, do której stwór zawala wejście. Chcąc, nie chcąc, muszą więc tam iść i tak robią. Wędrują kilka dni, aż trafiają na grób Balina, dawnego władcy Morii i krewnego Gimlego, który opłakuje jego śmierć. Chwilę później zjawia się żerujący tu oddział orków i atakuje on naszych bohaterów. Drużyna broni się dzielnie, Frodo zostaje zaś uderzony włócznią w pierś, ale wychodzi z tego cało, gdyż ma na sobie specjalną kolczugę, którą przed wyjazdem dał mu Bilbo w prezencie, podobnie jak i elficki miecz (obie te rzeczy Bilbo zdobył w czasie wyprawy po skarb, co jest tematem „HOBBITA”). Drużyna ucieka, ale na swojej drodze spotyka również groźnego demona ognia Balroga. Gandalf staje z nim do walki i zawala pod nim most, jednak stwór pociąga go za sobą i mag spada z nim w otchłań. Drużyna załamana tą stratą, rusza dalej bez niego i trafia do Lothlorien, krainy elfów rządzonej przez mądrą Galadrielę i jej męża Celeborna. Tam przekazują im wieść o śmierci Gandalfa, którego wszyscy opłakują. Drużyna odpoczywa i nabiera sił, zaś Frodo i Sam widzą swoją przyszłość w magicznym zwierciadle Galadrieli. Nie jest ona pomyślna, ale królowa elfów im tłumaczy, że to wizja tego, co się stanie, jeśli zawrócą i zrezygnują ze swojej misji. Frodo jest gotów oddać jej Pierścień, a elfka, choć kuszona jego mocą, przełamuje pokusę i prosi hobbita, aby dokończył swoją misję, gdyż to jemu powierzono to zadanie.
Drużyna rusza dalej, ale jest śledzona przez Golluma, a dodatkowo w pobliżu kręcą się orkowie Sarumana, który ma niedaleko swoją siedzibę. Zastanawiają się, gdzie mają ruszyć dokładniej, w jakim kierunku i Frodo prosi Aragorna, który jest teraz liderem drużyny, aby dał czas do namysłu. Odchodzi kawałek w las i postanawia odejść z drużyny i samemu zanieść Pierścień do Mordoru, aby nie narażać swoich druhów na niebezpieczeństwo. Przychodzi do niego Boromir i rozmawia z nim na temat tego, co robić i proponuje, aby udali się do Gondoru, jego ojczyzny i spróbowali ją uratować, a wręcz proponuje hobbitowi, żeby ten użyczył mu mocy Pierścienia. Frodo widzi, że przyjaciel jest opętany mocą artefaktu i nie zgadza się. Boromir próbuje mu odebrać Pierścień siłą, ale Frodo zakłada go na palec i staje się niewidzialny. Boromir wtedy odzyskuje zmysły i wraca do reszty, gdzie mówi, co się stało. Drużyna rozdziela się, aby szukać Froda, co ten wykorzystuje do tego, aby wymknąć się w najbliższym kierunku do Mordoru. Przyłapuje go na tym Sam i zmusza do tego, aby pójść z nim. Frodo niechętnie się na to zgadza i obaj idą w kierunku krainy sił zła. Powoli tam zmierzają, ale odkrywają, że idzie za nimi cały czas Gollum. Zaczajają się na niego i łapią go, zmuszając do współpracy. Gollum już był kiedyś w Mordorze i może wskazać im drogę, więc robi to, ale po cichu marzy o odzyskaniu Pierścienia, który ciągle go kusi swoją mocą. Mimo to, ostrzega on hobbitów przed latającym na wielkim jaszczurze Nazgulem, który patroluje okolice. Potem zmierzają powoli w kierunku najbezpieczniejszego z możliwych wejścia do Mordoru. Hobbici nie wiedzą jednak, że Gollum chce ich zdradzić i prowadzi ich na spotkanie z tajemniczą istotą, o której jednak nie wiemy nic, poza tym, że jest mięsożerna i może zabić hobbitów, a Pierścień zostawić jemu. Frodo zaś spodziewa się, że okupi swoją misję życiem i jasno daje to Samowi do zrozumienia, mówiąc, iż nie wierzy w to, że obaj wrócą z tej misji żywi, ale nie jest to ważne, skoro za cenę swego życia ocalą świat.
Tymczasem Pippin i Merry wpadają w łapy orków Sarumana Białego. Ci zaś poszukiwali ich, bo wiedzieli, że któryś z hobbitów w drużynie ma Pierścień i chcą go zanieść swemu panu. Boromir broni przyjaciół, ale zostaje śmiertelnie trafiony zbyt dużą liczbą strzał wrogów i umiera, przed śmiercią wyjawiają wszystko Aragornowi, Legolasowi i Gimlemu, którzy za późno do niego dotarli. Trzej przyjaciele chowają godnie Boromira (puszczają jego ciało w łodzi z bronią jego i zabitych wrogów), po czym ruszają w pościg za wrogiem. Pippin zostawia na ziemi swoją spinkę w czasie postoju, aby przyjaciele wiedzieli, że on i Merry jeszcze żyją. Tymczasem na orków napada oddział ludzi z krainy Rohan, na której teren właśnie weszli. Na czele tych ludzi stoi siostrzeniec króla, Eomer. Za jego sprawą oddział orków zostaje wybity, a Pippin i Merry uciekają do lasu Fangorn, gdzie poznają pastucha lasu, enta o imieniu Drzewiec, który oferuje im swoją pomoc.
W tym samym czasie Aragorn, Legolas i Gimli też docierają do lasu Fangorn i spotykają tam czarodzieja w białym stroju. Sądzą, że to Saruman i atakują go, ale okazuje się, że jest to Gandalf, który żyje i ma się dobrze. Wychodzi na jaw, że Gandalf zabił Balroga, ale przypłacił to życiem, mimo to powrócił do niego jeszcze silniejszy, gdyż z woli bogów ma dokończyć zadanie zniszczenia zła na tym świecie. Uspokaja on przyjaciół, że Pippin i Merry mają się dobrze, po czym zabiera ich do siedziby króla Rohanu, Theodena, który niestety jest pod wpływem czarów Sarumana i jego szpiega, swego doradcy Grimy zwanego Smoczym Językiem. To przez intrygi Grimy wierny Eomer i jego oddział niedawno zostali wygnani. To z jego powodu orkowie Sarumana plądrują kraj i król nic z tym nie robi. Gandalf i jego przyjaciele docierają do siedziby króla, ten jednak jest tak opętany przez Grimę i czary Sarumana, że nie daje wiary jego słowom, do tego, jak się okazuje, zamienił się w bezwolnego starca. Gandalf jednak atakuje Grimę swoimi czarami i zmusza go do przyznania się do bycia szpiegiem. Theoden odzyskuje siłę woli i jasny umysł i z obrzydzeniem wypędza Grimę, po czym przedstawia naszym bohaterom swoją siostrzenicę, Eowinę, siostrę Eomera. Wie dobrze, że jeśli Saruman zaatakuje, a to więcej niż pewne, lepiej jest, aby zrobił to wtedy, gdy będą ukryci w twierdzy Helmowy Jar. Theoden i jego wierni ludzi tam też się udają, a z nimi Aragorn, Legolas i Gimli. Gandalf zaś jedzie sprowadzić nań odsiecz. Wkrótce następuje oblężenie. Orkowie Sarumana atakują twierdzę, ta broni się dzielnie i wydaje się, że się obroni, ale Saruman wystrzeliwuje wielkie zaklęcia, które rozwalają część murów obronnych i ułatwiają orkom wejście do twierdzy. Obrońcy zamykają się w stołpie, który wciąż szturmują wrogowie. W końcu, gdy odzyskują część siły, wyjeżdżają na koniach i szarżą pokonują część orków, ale tych jest wciąż więcej. Gdy już wydaje się, że nic im nie pomoże, z pomocą przybywa Gandalf z Eomerem i jego ludźmi, którzy biorą wroga w kleszcze i skutecznie pokonują armię Sarumana. Zło chwilowo zostało pokonane, po czym... następuje zakończenie filmu.
Teraz właśnie doszliśmy do największej wady tej produkcji. Opisuje on tylko i wyłącznie połowę książki i to jeszcze mocno okrojoną. Nie ma więc tu miejsca na lepsze poznanie postaci, to znaczy niektóre dobrze poznajemy, jak Froda, Sama, Gandalfa czy Aragorna, inne z kolei, jak Legolas i Gimli, a zwłaszcza Pippin i Merry nie są tak wyróżniający się, jak być powinni. Inne zaś ważne dla całej fabuły postacie, jak Eomer czy Eowina, nawet nic nie mówią przez cały film. Inne zaś, jak Saruman czy Grima, mają mało czasu ekranowego, aby w pełni docenić ich potencjał. Można powiedzieć, że akcja pędzi na łeb na szyję, aby tylko w jak największym skrócie pokazać wszystko do połowy książki. Nie ma tu więc Toma Bombadila i przygody z nim w lesie Bucklandzie, nie ma też spotkania z Billem Fernym, który sprzedał hobbitów Nazgulom w Bree, nie ma Arweny, nie ma też Bagginsów z Sackville ani wielu innych postaci, które w książce miały swoją rolę, a tutaj nawet nie ma o nich wzmianki. Z kolei Glorfindel, który pomaga naszym bohaterom dotrzeć do Rivendell został zastąpiony przez Legolasa, aby jego postać miała więcej czasu ekranowego, choć to akurat dobry pomysł, bo przecież i tak ten cały Glorfindel nie odgrywał w sprawie z Pierścieniem zbyt ważnej roli. Nie ma też spotkania Aragorna, Legolasa i Gimlego z Eomerem i jego ludźmi tuż po bitwie z orkami, podczas której Pippin i Merry uciekli do lasu, nie ma sceny, jak Gandalf prezentuje drużynie swego konia Cienistogrzywego (w filmie po wyjściu z lasu Fangorn po prostu go ma i już). Nie ma też wielu scen, które by lepiej nam wszystko wyjaśniły. Film miał mieć nieco ponad dwie godziny i tyle. Drugi film miał dokończyć dzieła. Czemu więc nie powstał? Zabrakło kasy, takie czasy, jak śpiewał kiedyś jeden z kabaretów. Dodatkowo film nie spodobał się publiczności. Dzieci nie chodziły do kina na dość brutalny i groźny film animowany, z kolei zaś dorośli fani nie byli za bardzo zainteresowani filmem animowanym, woleli by już produkcję aktorską. Również upchnięcie na siłę w dwugodzinnym filmie połowy książki z pominięciem kilku ważnych scen nie pomogło produkcji.
Nie pomaga również sposób ukazania kilku postaci. Hobbici w większości to wyglądają jak dzieci, zwłaszcza Pippin i Merry, którzy dodatkowo są narysowani w taki sposób, że są do siebie niesamowicie podobni i chwilami trudno ich od siebie odróżnić. Gandalf jest stereotypowym wysokim magiem z długą, siwą brodą i szpiczastym kapeluszem oraz chodzącym o lasce i to chwilami z trudem, choć to pasuje do jego opisu z książki, ale niekiedy wygląda, jakby bez laski nie mógł się poruszać, a innym razem śmiga bez niej swobodnie i nawet wrogów ciacha. Chyba, że to działa jak z Mistrzem Yodą, co chodzi o lasce, a mimo to nagle bez trudu naparza się na miecze z Dooku czy Sidiousem, wtedy w porządku. No, ale co z resztą wyglądu postaci? Sam oberwał najmocniej, gdyż wygląda jako dorosły człowiek karzeł i to nieco upośledzony umysłowo, a w każdym razie w kilku scenach tak się wydaje. No, ale najlepsze dopiero przed nami: Aragorn wygląda tu jak Indianin, Boromir ma wygląd Wikinga i obaj wyraźnie zapomnieli nałożyć spodnie. Z kolei zaś Elrond przypomina wyglądem Rzymianina. Nie wpływa to pozytywnie na odbiór filmu. Choć wygląd postaci bywa niekiedy strasznie dobry. Choćby sam Sauron, którego widzimy tylko na początku jako cień na czerwonej tkaninie, na którym się toczy cały prolog. Ma hełm z rogami i w ogóle wygląda groźnie, a tę grozę potęguje fakt, że nie widzimy szczegółów jego postaci. Świetnie też tutaj wypadły Nazgule, którzy na koniach prezentują się jak jednocześnie Wikingowie i Jeźdźcy Apokalipsy. Dodatkowo fakt, że podczas chodzenia po ziemi poruszają się jak powykręcane kaleki, co nawiasem mówiąc ma odnotowanie w powieści, też nie wpływa uspokajająco na nas, kiedy widzimy ich w akcji. Czasami tylko może tak za mocno jęczą i syczą, ale cóż... I tak wypadają dobrze.
Dziwi mnie natomiast wygląd Sarumana. Niby mówią, że to Saruman Biały, a cały czas nosi czerwoną szatę. Wiemy co prawda z książki, iż Saruman ogłosił się Sarumanem Wielu Barw i miał pod białym płaszczem strój w kolorach wszystkich, jakich się tylko da, ale mimo to prawie cały czas chodził w bieli i film jakoś tego nie umiał odnotować. Poza tym nikt nie przebije Christophera Lee w jednej ze swoich życiowych ról w obu trylogiach Petera Jacksona. No i jeszcze dodajmy to, że w większości scen w oryginalnym dubbingu do filmu Saruman, aby go jakoś odróżnić od Saurona, nazywany jest Aruman. Na szczęście nie we wszystkich scenach i w polskim dubbingu konsekwentnie nazywają go Sarumanem. Tyle dobrego, że nasi umieli poprawić to, co oryginał schrzanił.
Jeśli chodzi o przedstawienie postaci, kilka z nich wypada świetnie i to nawet dużo lepiej niż w trylogii Jacksona. Przede wszystkim dotyczy to Frodo, który w książce miał pięćdziesiąt lat, gdy ruszał w podróż, podobnie zresztą jak Bilbo, gdy ruszał w swoją. Zatem jest on dojrzałym facetem, który co prawda nie zna jak dotąd świata poza Shire, ale umie sobie nawet nieźle radzić. W filmie Jacksona z kolei zrobili z niego młodzika pchającego się bezmyślnie na wyprawę, o której nie ma zielonego pojęcia i który przez Pierścień często zachowuje się nie tyle podle wobec Sama, co raczej żałośnie, niczym rozkapryszona diwa i sprawia, że choć wiemy, iż to Pierścień tak na niego działa, to jednak nie za bardzo umiemy go lubić. W filmie animowanym z kolei Frodo zachowuje się jak Frodo z książki, w scenie ataku Nazguli próbuje walczyć, gdy ucieka z Pierścieniem na koniu Legolasa grozi przeciwników i nie chce im się poddać. W filmie aktorskim zaś Frodo łatwo ulega Nazgulom i puszcza miecz, gdy ci go atakują i ranią nożem, a potem jest praktycznie na wpół przytomny, gdy ucieka przed Nazgulami na koniu elfickim i nie robi tego sam, tylko musi go ratować Arwena, ukochana Aragorna. Dość kiepsko, panie Baggins. Dlatego miło zobaczyć w animowanej wersji nieco lepszą i bardziej zaradną wersję Froda.
No, a co z resztą postaci? Gandalf jest super i nie ma się czego uczepić. No, może tylko tego, że czasami za bardzo krzyczy na wszystkich, a już zwłaszcza na Pippina. Galadriela wydaje się być sympatyczna i nie budzi najmniejszej nawet grozy, co robiła już chwilami w filmie, dzięki czemu mogliśmy zrozumieć, czemu krążyły o niej złe legendy i Drużyna częściowo się jej obawiała. Tutaj te obawy już mogą dziwić, bo jest urocza i słodka i czego od niej chcecie? Również to, jak jest kuszona przez Pierścień nie wypadło najlepiej: po prostu śmieje się i tańczy, jakby była na haju i opowiada, jak widzi swoją przyszłość z Pierścieniem, po czym nagle dodaje, że przetrzymała próbę i uspokaja się. W filmie nieco zbyt efektownie już pokazali jej kuszenie przez Pierścień, ale przynajmniej widać, jak groźna by się stała, gdyby przyjęła propozycję Froda i w kilku początkowych scenach na serio może przerazić lub przynajmniej wzbudzić niepokój, dopiero potem odkrywamy, że to osoba godna zaufania. Za to Aragorn, choć wyglądający jak Indianin, nieco lepiej charakterem wypada niż w filmie, gdzie to przede wszystkim waleczny i dobry zawadiaka, który z czasem zostaje królem Gondoru, z kolei w bajce ma w sobie coś nie tylko z wojownika, ale i zdolnego dyplomaty, który umie działać nie tylko mieczem, ale i głową, kiedy trzeba, także znowu punkt dla Bakshiego.
Orkowie wypadają tu chyba najsłabiej. Widać chwilami, że są to ludzie w dość dziwnych maskach z kłami wampirów, odstającymi uszami i białymi, jakże strasznymi punkcikami zamiast oczu. Straszne dla dzieci, dla dorosłych raczej takie dość kiepskie. A najgorzej moim zdaniem wypada Balrog, który wygląda jak skrzyżowanie nietoperza z lwem i chwilami przypomina mi mantikory z „MY LITTLE PONY” niż demona ciemnego ognia i służalca złych mocy. Do tego nie wiem, dlaczego raz lata, a innym razem, gdy Gandalf odrywa mu podłoże pod nogami, spada w dół i zapomniał, że ma skrzydła? Choć z kolei upadek Gandalfa już lepiej wypada niż w filmie, gdzie Drużyna nie próbuje nawet maga ratować, tylko stoją biernie i patrzą, co się dzieje, a ten jeszcze chwilę się trzyma i potem spada. W bajce po prostu Balrog pociąga maga za sobą i ten spada od razu, zaś Aragorn próbuje go złapać, co mu się nie udaje. Już dużo lepiej. Najsłabiej jednak, jeśli chodzi o wydarzenia, wypada bitwa o Helmowy Jar, która nie wygląda zbyt epicko ani nie trzyma zbyt mocno w napięciu. Dodatkowo wódz orków Sarumana jeździ na koniu, co jest niezgodne z książką i dodatkowo Saruman ma na usługach hordę psów, które pojawiają się tylko raz czy dwa i na tym koniec. Dosyć dziwne pomysły. I jeszcze, czemu dzieje się to na czerwonym tle? Ma to podkreślić fakt, że krew się poleje? Dziwne dość.
Oczywiście nie jest to film składający się z samych wad. Jest dość dobry i naprawdę warty zobaczenia, a zwłaszcza w polskim dubbingu. Wersja z lektorem nie jest zła, możemy w niej usłyszeć przecież słynnego Johna Hurta w roli Aragorna, a przecież John Hurt to prawdziwy talent przez duże T. Jednak film w polskiej wersji językowej brzmi dużo lepiej, głównie z powodu obsady, jaką zebrali do polskiego dubbingu, a ta jest imponująca, gdyż wystąpili w niej:

Łukasz Lewandowski jako Frodo Baggins
Mieczysław Morański jako Samwise Gamgee (Sam)
Leszek Zduń jako Peregrin Tuk (Pippin)
Marcin Przybylski jako Meriadock Brandybuck (Merry)
Włodzimierz Bednarski jako Gandalf Szary
Marek Barbasiewicz jako Aragorn
Jacek Czyż jako Boromir
Jacek Kopczyński jako Legolas
Jan Kulczycki jako Gimli
Janusz Bukowski jako Bilbo Baggins
Katarzyna Tatarak jako Galadriela
Jarosław Boberek jako Gollum
Marek Frąckowiak jako Saruman Biały
Eugeniusz Robaczewski jako Theoden
Rafał Walentowicz jako Celeborn
Andrzej Precigs jako Grima „Smoczy Język”
Andrzej Bogusz jako Drzewiec
Wojciech Machnicki jako Barliman Butterbur, Ugluk i Odo Proudfoot
Janusz Wituch jako Elrond, Deagol, Wódz Nazguli i ork Grishnakh
Dorota Kawęcka jako kobieta w gospodzie
Mariusz Benoit jako Narrator

Jak więc widać, polska obsada dubbingu do tego filmu naprawdę robi spore wrażenie i można tu usłyszeć same znakomitości. Już dla nich samych warto więc ten film obejrzeć. Oczywiście zalet jego jest więcej, jak choćby dobre oddanie tych scen, kiedy niespodziewanie pojawia się magia, naprawdę świetne oddanie ducha książki i lepsze pokazanie postaci Froda, wysiłek, jaki wyraźnie włożone w tę produkcję, jak i również miłość do Tolkiena i jego dzieła, jaka została tu ukazana. Dodatkowo warto jeszcze zauważyć, że film ten docenił sam Peter Jackson, czego może dowodzić choćby fakt, iż wyraźnie wzorował się on w swojej trylogii filmowej „WŁADCA PIERŚCIENI” na filmie animowanym Bakshiego. Dowodzi tego wyraźnie choćby to, jak zakończyła się druga część trylogii: na bitwie o Helmowy Jar i tym, że Gollum prowadzi Froda i Sama na spotkanie z nieznanym niebezpieczeństwem, czyli spotkanie z wielką pajęczycą Szelobą, której na całe szczęście nasi bohaterowie umykają i wypełniają swoje zadanie, mało przy tym nie ginąc, a przyjaciele dokańczają wojnę o Pierścień z Sauronem i Aragon zasiada na tronie swego królestwa jako król. Ale o tym nie dowiadujemy się już z bajki, ani z drugiej części trylogii filmowej, to wszystko odkrywamy dopiero w trzeciej części tejże trylogii, no i oczywiście w książkach. Film animowany jednak kończy się dokładnie tak samo, jak później druga część trylogii Jacksona. Przypadek? Oj, nie sądzę. Podobnie jak nie jest przypadkiem początek historii filmowej: narrator nas wprowadza w świat Śródziemia i wyjaśnia, skąd się wzięły Pierścienie i co się stało z tym, który nas interesuje najbardziej. Zarówno film animowany, jak też i trylogia Jacksona zaczynają się dokładnie tak samo. Również wątek, że Eomer zostaje wygnany przez Grimę i Gandalf go sprowadza na pomoc pod Helmowy Jar też powstał w animacji i Jackson go sobie pożyczył, podobnie zresztą jak też i kilka scen np. przemowa Bilbo podczas swoich urodzin i jego nagłe zniknięcie, ukrywanie się hobbitów przed jednym z Nazguli pod korzeniami drzewa i wielka walka Froda z pokusą, aby założyć wtedy Pierścień na palec, czy też choćby próba zabicia hobbitów przez Nazgule w Bree. Te sceny są jakby żywcem wydobyte z filmu Bakshiego, czego zresztą sam Jackson nie ukrywał i zaznaczał, że jest to swego rodzaju hołd od niego dla wielkiego poprzednika.
Na sam koniec dodam jeszcze, że Bakshi planował nakręcić jeszcze drugą część filmu, w której dokończyłby wątek, a także animowanego „HOBBITA”, który to miałby być znacznie lepszy od wersji z 1977 roku. Ponieważ jednak ten film nie spodobał się publiczności jak należy, producenci uznali, że inwestowanie w kolejne produkcje Bakshiego nie ma sensu i odcięli go od funduszu, w wyniku czego musiał on porzucić swoje wielkie plany. Uważam, że to wielka strata, ponieważ gdyby jego plany doszły do skutku, wszystkie trzy filmy byłyby naprawdę dobre. Podobno nawet Bakshi chciał nakręcić nie dwie, ale trzy animacje na podstawie „WŁADCY PIERŚCIENI”, ale producenci się upierali, przeszkadzali, podcinali mu skrzydła i w końcu zdecydował się na dwa. A potem na tylko jeden, gdy drugiego nie miał już za co kręcić. Przykre, bo w ten sposób straciliśmy dobrą szansę na to, aby dla odmiany czasem obejrzeć nie tylko kultową już dziś trylogię Jacksona, lecz coś innego i móc to porównać z całym dziełem pana Petera. Tak zaś możemy oglądać tylko jeden film i porównywać go z dwiema pierwszymi częściami wyżej wspomnianej trylogii. Choć i to warto, dlatego zachęcam was do zapoznania się z pierwszą próbą stworzenia dobrej adaptacji znakomitej powieści J.R.R. Tolkiena, gdyż choć nie jest ona wybitna, to wszystko to, co robi dobrze, po prostu robi dobrze. I już za samo to warto ją obejrzeć, a co dopiero za całą resztę.

Dogtanian i muszkieterowie (1981-1982)

Muszkieterów dzielnych trzech Świat wspaniały dziś poznamy. Jeden tu za wszystkich, A wszyscy za jednego. Oddać życie każdy z nich Gotów jes...