wtorek, 16 marca 2021

Ostatni jednorożec (1982)

Dzisiaj opowiem o pewnym jakże wyjątkowym i zarazem też uroczym filmie animowanym, który widziałem w dzieciństwie, ale nie zapamiętałem go nazbyt dobrze i dopiero wtedy, gdy obejrzałem go już jako dorosły człowiek, mogłem w pełni go sobie utrwalić zarówno w głowie, jak i w sercu. Jest to naprawdę wyjątkowy film, ponieważ wbrew pozorom, choć to animacja, nie jest on bajeczką dla małych dzieci, a raczej poważną produkcją animowaną, adaptacją powieści Petera S. Beagle’a pod tym samym tytułem, co film. Porusza on, podobnie jak i sama książka, poważne wątki, ma ciekawą i niekiedy groźną przygodę, a prócz tego jeszcze świetną satyrę na romanse rycerskie. Dlatego, aby w pełni zrozumieć wszystko, co jest ukazane na ekranie, trzeba być starszym widzem. Zapewne z tego powodu jako dziecko niezbyt zapamiętałem ten film i nie zrozumiałem go w pełni. A jako dorosły pokochałem ten film, w czym znaczny udział miała pewna bliska mi osoba, ale o tym później. Na razie opowiedzmy sobie, o czym jest film animowany „OSTATNI JEDNOROŻEC”.
W Liliowym Lesie żyje Jednorogini, jednorożec płci żeńskiej. Jej spokojne i beztroskie życie zostaje pewnego dnia przerwane przez dwóch wędrowców, którzy przypadkiem zawędrowali do Liliowego Lasu. Z podsłuchanej rozmowy, jaką obaj prowadzili między sobą Jednorogini odkrywa, że jest ostatnim przedstawicielem swego gatunku. Nie potrafi się z tym pogodzić i pragnie odkryć, co jest przyczyną takiego stanu rzeczy. Pewnego dnia spotyka w lesie Motyla, który jest wędrownym artystą i widział na świecie bardzo wiele, w tym również inne jednorożce. Główna bohaterka z trudem (motyl bowiem ciągle śpiewa i początkowo odpowiada jej enigmatycznie) wydobywa z niego informacje, iż jednorożce zostały uprowadzone i zagnane aż na brzeg morza przez niezwykle groźną istotę - Czerwonego Byka, a potem ślad po nich zaginął. Mimo rad Motyla, Jednorogini postanawia odnaleźć swoich rodaków i ich uwolnić. Opuszcza więc Liliowy Las i rusza w drogę. Wędrówka idzie jej tym łatwiej, że magia jednorożców sprawia, iż nikt, kto nie jest wrażliwy na magię, nie widzi w niej czarodziejskiego stworzenia, a jedynie zwykłego konia. O mały włos nie zostaje schwytana przez rolnika, który bierze ją za pięknego rumaka wartego wiele pieniędzy. Później jednak już nie ma tyle szczęścia, gdyż kiedy zmęczona zasypia przy drodze, zostaje odnaleziona przez wiedźmę zwaną Mamą Fortuną. Kobieta wędruje po świecie wraz ze swym wędrownym zoo i pomagierami, którymi są siłacz Rugh oraz fajtłapowaty mag Schmendrick. Gdy znajduje Jednorogini, więzi ją w klatce i dołącza do swej menażerii.
Jednorogini budzi się w klatce i jest świadkiem, jak Mama Fortuna prezentuje ją ludziom jako wielką atrakcję. Ponieważ ludzie widzą w głównej bohaterce zwykłego konia, wiedźma dorabia jej magią sztuczny róg, który wszyscy mogą dostrzec. Podobnie czyni z innymi więzionymi przez siebie zwierzętami - małpę ucharakteryzowała na Minotaura, a lwa na chimerę. Tylko jedno stworzenie nie musiała zmieniać: harpię, która pała do niej nienawiścią i czeka na okazję, aby zabić swą „właścicielkę”. Jednorogini ma okazję porozmawiać z prezentującymi sztuczki Schmendrickiem, któremu robi się żal magicznego stworzenia i obiecuje mu swoją pomoc. Nieco później Mama Fortuna uzupełnia wiedzę Jednorogini na temat losu innych jednorożców: zostały one uwięzione przez króla Haggarda, właściciela Czerwonego Byka, który teraz szuka głównej bohaterki, ale nie może jej znaleźć dzięki klatce, w której ona się znajduje. W nocy Schmendrick próbuje za pomocą magii uwolnić Jednoroginię, jednak jego czary przynoszą więcej szkody niż pożytku, dlatego załamany otwiera klatkę „w tradycyjny sposób”, czyli wykradzionymi wcześniej kluczami. Chwilę później nakrywa go na tym Rugh. Gdy Schmendrick z nim walczy, Jednorogini uwalnia pozostałych więźniów Mamy Fortuny, w tym harpię, która wściekła rzuca się na swoich oprawców i zabija ich. Chce też zabić główną bohaterkę i jej obrońcę, ale ci zdążyli w porę uciec i po naradzie postanawiają ruszyć razem na poszukiwanie króla Haggarda. Po drodze do jego zamku zostają zaatakowani przez bandytów. Jednorogini zdołała się ukryć, ale Schmendrick wpada w ich ręce i zostaje postawiony przed oblicze herszta zbójów, Kapitana Cully i jego kochanki Molly Grue. Aby im zaimponować, czarodziej za pomocą magii wyczarowuje widma Robin Hooda i jego kompanii. Wszyscy są tym zachwyceni, poza Cullym, który wściekły przywiązuje Schmendricka do drzewa i pozostawia go tam samego. Mag próbuje się uwolnić czarami, ale zamiast tego zamienia drzewo w żywą istotę, w dodatku darzącą go miłością. W ostatniej chwili ratuje go Jednorogini, która swoją własną magią sprawia, że drzewo odzyskuje dawną postać, a Schmendrick wolność. Gdy oboje chcą ruszać w dalszą drogę, natykają się na Molly Grue. Ku ich zdumieniu kobieta widzi w głównej bohaterce jednorożca, a nie zwykłego konia i jest pod jej wielkim wrażeniem. Następnie, pomimo sprzeciwów Schmendricka, dołącza do kompanii.
Cała trójka w końcu odnajduje zamek króla Haggarda, ale nie udaje im się tam wejść, bo atakuje ich Czerwony Byk. Przerażona Jednorogini o mało nie zostaje przez niego uwięziona, ale Schmendrick ratuje ją, rzucając na nią czar. Dzięki niemu główna bohaterka staje się piękną kobietą o blond włosach, ale nie jest z tego powodu zachwycona i bardzo się boi swego nowego ciała. Mimo tego jako lady Amaltea wraz ze Schmendrickiem (udającym jej wujka) i Molly wchodzi do zamku. Król Haggard, będący już starym i pozbawionym jakichkolwiek pozytywnych emocji człowiekiem, początkowo chce ich wyrzucić, ale ostatecznie dzięki twardej postawie Molly postawia przyjąć całą trójkę do siebie na służbę. Panna Grue zostaje kucharką, a Schmendrick nadwornym magiem, pozbawiając tego stanowiska swego dawnego znajomego, Mabruka. Ten w furii początkowo chce zabić rywala i jego „siostrzenicę”, ale gdy widzi jej oczy, rozpoznaje w niej jednorożca i zadowolony oświadcza Haggardowi, że właśnie przeznaczenie wkroczyło do jego zamku i go zniszczy. Po tych słowach odchodzi, a Haggard zaczyna uważniej przyglądać się rzekomej lady Amatei, do której zupełnie stracił głowę jego adoptowany syn, książę Lir. Młodzieniec rozpoczyna zaloty do głównej bohaterki, przynosząc jej w prezencie skóry zabitych przez siebie bestii. Gdy to budzi niechęć w Jednorogini, książę radzi się Molly, a ta proponuje mu zdobyć serce ukochanej w sposób romantyczny. Lir pisze więc wiersze do ukochanej i spędza z nią coraz więcej czasu, powoli zyskując jej sympatię. Pewnego dnia mówiący ludzkim głosem Kot Haggarda wyznaje Molly, że wie, kim jest rzekoma lady Amaltea, ale nie zamierza zdradzać tej tajemnicy królowi. Wyznaje też, iż wie, jak pomoc Molly i jej kompanom, ale zamiast to powiedzieć wprost, mówi zagadkami i oświadcza, że musi przemówić czaszka, wino samo się wypić, a zegar wybić właściwy czas - dopiero wtedy bohaterowie odnajdą sposób na uwolnienie jednorożców.
Nieco później Haggard w rozmowie z Amalteą daje jej do zrozumienia, iż przypuszcza, że nie jest ona kobietą, a jednorożcem w ludzkiej postaci. Wyznaje też, iż pozostałe jednorożce zostały uwięzione jako morskie fale codziennie pieniące się przed jego zamkiem (zamek króla znajduje się bowiem nad samym brzegiem morza) - tylko widok owych „fal” sprawia, że Haggard czuje się szczęśliwy. Tyran oświadcza też, że jeśli się nie myli w swoich przypuszczeniach, to jego gościa czeka taki sam los. Przerażona Amaltea chwilę później spotyka Schmendricka, który wraz z Molly zabiera ją do starej komnaty. Tam zaś leży szkielet zwany Czachą, który nagle przemawia ludzkim głosem i wyznaje, że wie, jak im pomóc, ale nic im nie powie. Schmendrick zamienia dla niego wodę w wino i daje mu je do wypicia. Czacha wypija je i w zamian wyznaje, iż bohaterowie muszą przejść przez stary zegar do komnaty z drugiej strony ściany - tam znajdą Czerwonego Byka. Gdy cała trójka próbuje tego dokonać, Czacha alarmuje Haggarda, który atakuje ich mieczem. Bohaterowie z trudem przechodzą przez zegar i spotykają Lira. Książę już zna prawdę o pochodzeniu swej ukochanej, ale mimo to postanawia jej pomóc, nawet jeśli to oznacza rozstanie z nią na zawsze. Wkrótce potem Amaltea i jej kompanii zostają zaatakowani przez Czerwonego Byka. Schmendrick zamienia główną bohaterkę ponownie w jednorożca, ale ta nie jest w stanie walczyć z powodu ogarniającego ją panicznego strachu. Lir staje w jej obronie i zostaje poturbowany. Widząc to Jednorogini odważnie naciera na Byka i zagania go do morza, pozbawiając go w ten sposób mocy. Czerwony Byk tonie, a jednorożce odzyskują wolność. Chwilę później zamek Haggarda zawala się, a sam król znajduje śmierć pod jego gruzami. Lir odzyskuje przytomność i załamany obserwuje Jednorogini odchodzącą ze swoimi rodakami. Ta obiecuje, że zawsze będzie go pamiętać. Książę żegna Schmendricka i Molly, nazywając ich swoimi prawdziwymi przyjaciółmi i odjeżdża w świat na poszukiwanie przygód. Czarodziej i jego towarzyszka zaś (prawdopodobnie jako para) także wyruszają, aby szukać swego miejsca na Ziemi. Po drodze spotykają Jednorogini, która dziękuje im za okazaną pomoc.
Tak oto wygląda fabuła filmu. Z fabuły książki niewiele w niej usunięto, w sumie są to jedynie drobiazgi, które nie wnoszą nic specjalnego do fabuły jak np. scenę, w której banda kapitana Cully wymusza haracz na wieśniakach czy choćby zaloty księcia Lira do jednej dziewczyny zanim poznał Jednoroginię. No i jeszcze pominięto wizytę naszych bohaterów w przeklętej wiosce, z której pochodził Lir i wyjaśnienie, iż chłopak jest wieśniakiem podrzuconym przez swoich rodziców pod bramę zamku króla i wyjaśnienie, jakie spotkało ich za to przekleństwo. W bajce też pominięto fakt, że Schmendrick był również przeklęty, skazany na wieczne życie w poczuciu bezsilności do czasu, aż opanuje dobrze swoje zaklęcia i będzie umiał ich należycie używać, co na końcu mu się udaje. Wszystko to zostało przez twórców pominięte, ale w sumie nie brakuje nam za bardzo tego w filmie, gdyż są to tylko drobiazgi nie popychające akcji do przodu. Wszystko zaś to, co jest w powieści najważniejsze, zostało ukazane w filmie i dlatego bardzo przyjemnie nam się ją ogląda. Postacie są stworzone wyraziście i ciekawie, zgodnie z wizją autora, nie można się w sumie tutaj niczego uczepić. Także ja tego nie zamierzam robić.
Jeśli chodzi o animację, to jest ona dość specyficzna. Jedne postacie są nieco sztucznie chude, inne sztucznie grube, jak również niektóre mają bulwiaste nosy albo haczykowate itd. Jest to szczególny rodzaj animacji, typowy dla wytwórni, która stworzyła ten film. Wytwórnia ta stworzyła jeszcze takie filmy animowane jak „HOBBIT” z 1977 roku czy „POWRÓT KRÓLA” z 1980 roku. Animacja w nich jest niezwykle podobna do tej z „OSTATNIEGO JEDNOROŻCA”, ale w bajce, o której tu mowa, jest ona dużo lepsza. Dlaczego? Pewnie dlatego, że wiele tutaj dołożyli również Japończycy i wiele postaci przez nich właśnie zostało opracowanych, a zwłaszcza Jednorogini vel Lady Amaltea. Szkoda tylko, że inne postacie już w mniejszych stopniu oni je dopracowali lub w ogóle tego nie zrobili. Widać oczywiście różnice w postaciach tworzonych przez wytwórnię i w postaciach tworzonych przez Japończyków. Sama Lady Amaltea w wersji ludzkiej i zwierzęcej jest po prostu doskonała. Zwłaszcza widać to u Jednorogini, która nie jest klasycznym koniem w jednym rogiem na czole. Jest koniem, ale ma nogi bardziej jelenia niż konia i cienki ogon, nienaturalny u koni, co czyni naszą bohaterkę znacznie ciekawszą.
Wielkim plusem animacji jest ścieżka dźwiękowa, dokonana przez zespół muzyczny America. Melodie i piosenki wykonane przez ten zespół są po prostu cudowne i doskonale oddają klimat danych scen z historii. A szczególnie zachwyca utwór „THE LAST UNICORN”. Piosenka ta leci na napisach początkowych i końcowych filmu i wprowadza nas ona w baśniowy klimat całej opowieści oraz w sposób idealny kończy całą historię. Inne piosenki wykonywane przez ten sam zespół naprawdę doskonale tworzą pozostałą część klimatu i są idealnie dobrane do danej sytuacji. Również utwory muzyczne bez żadnych słów robią swoje i są tak doskonałe, tak świetne i tak wzruszające, że nie można w żaden sposób się do nich doczepić. Nieco inaczej sprawy się mają już z dwiema pozostałymi piosenkami. Mowa tutaj o piosenkach „NOW THAT I’M A WOMAN” śpiewaną przez Mię Farrow oraz „THAT’S ALL I’VE GOT TO SAY”, którą śpiewają Jeff Bridges oraz Mia Farrow. Zdaniem wielu ludzi, a zwłaszcza krytyków, ci aktorzy niezbyt dobrze śpiewają, a zwłaszcza Mia, która chwilami dość fałszuje. Nie wiem, czy mają ci ludzie rację, ponieważ ja specjalnego fałszu w ich śpiewie nie czułem. No, może pani Farrow i owszem, leciuteńko fałszuje, ale to tylko chwilami i jakoś mi to nie przeszkadza. Śpiew pana Bridgesa także mi nie wydaje się fałszywy, a raczej miły i przyjemny. A piosenka, którą śpiewa z panią Farrow jest właściwie najładniejszym utworem w całym filmie. Bardzo mnie ona wzrusza i tworzy idealny klimat prawdziwej miłości.
Film, podobnie jak i książka, jest naprawdę świetną opowieścią pełną bardzo ciekawych przygód i interesujących postaci. Mamy również satyrę na romanse średniowieczne, dlatego też nie zabrakło tutaj czarodzieja ślamazary, który jest swego rodzaju parodią Merlina, szlachetnych bandytów, którzy tylko pozują na szlachetnych i są w rzeczywistości kiepską parodią Robin Hooda, a także mamy zakochanego księcia, który w dość dziwaczny i taki pompatyczny chwilami sposób zdobywa serce ukochanej, bo trudno chyba jest inaczej nazwać to, że Lir początkowo chce zdobyć względy lady Amaltei przywożąc jej skóry zabitych przez siebie potworów, a potem pisze wiersze o dość kiepskiej jakości. Ale za to wzrusza nas to, że zdobywa jej serce, rozmawiając z nią, spędzając z nią czas i pomagając w problemach. Tylko tyle i aż tyle. Autor jakby dawał nam do zrozumienia, że to właśnie to jest prawdziwą miłością i tak należy ją okazywać, a nie wykonując jakieś pokazowe bohaterskie czyny lub też pisząc kiepskiej jakości wiersze, jakby to nam sugerowały rycerskie opowieści. Ale ponieważ w nich zwykle zakochani zostają rozdzieleni, tutaj też mamy coś podobnego, choć nie jest to już satyryczne, a smutne. Zakochani zostają przez los rozdzieleni, ale warto przy tym zauważyć, że w książce nie ma nadziei na to, aby oni byli razem, gdyż jest jawnie ukazane, iż oboje pochodzą z dwóch różnych światów i nie mają na to szans i choć Lir rusza na końcu szukać swej ukochanej, przyjaciele jego, czyli Schmendrick i Molly dobrze wiedzą, że to bezcelowe. Z kolei zaś w filmie nie ma tego powiedzianego wprost, bo Lir rusza w świat na poszukiwanie przygód, z kolei zaś Schmendrick i Molly spotykają Jednoroginię i wyraźnie ona potwierdza, że czuje coś do Lira i nigdy go nie zapomni i powrót do jej świata jest możliwy, ale nigdy już nie będzie tak jak kiedyś właśnie z powodu tego uczucia. Film zatem daje nam pewną nadzieję na to, iż zakochani kiedyś będą razem.
Warto też zauważyć bardzo interesujące ciekawostki. Schmendrick to słowo pochodzące z języka jidisz i oznacza ono fajtłapę i ślamazarę, co oczywiście doskonale oddaje charakter naszego czarodzieja. Inną ciekawostką jest zagadką Schmendrick, którą ten zadaje pomocnikowi Mamy Fortuny: „Dlaczego kruk jest podobny do tablicy szkolnej?”. Niemalże taka sama zagadka pada w książce „PRZYGODY ALICJI W KRAINIE CZARÓW” i zadaje ją Szalony Kapelusznik Alicji. Podobieństwo nie jest przypadkowe, autor celowo do tego nawiązał i cieszy mnie, że pokazali tę zagadkę także w filmie. Magia i tajemniczość zatem jest zachowana tak w książce, jak i w filmie. Nie zabrakło tu też różnych tajemniczych istot, takich jak harpia. A skoro o niej tu mowa, to zauważmy, że jest ona chyba najlepszym dowodem na to, że to nie jest bajka dla dzieci. Harpia bowiem jest narysowana jako wielkie i ohydne ptaszysko mające kobiece piersi, które na ekranie chwilami wyraźnie widać. Oczywiście nie jest to najważniejszy powód, dla którego ta opowieść nie nadaje się dla małych dzieci, ale też z udziałem harpii jest też groźna scena śmierci Mamy Fortuny i jej pomocnika, których właśnie owo straszne ptaszysko zabija. Ale zauważmy, że samej śmierci na ekranie nie widać. Jedynie lot harpii na jej ofiary, potem czerwony ekran, przerażenie Jednoroginii oraz widać harpii stojącej do nas plecami i dziobiącą jakiś kształt, który poznajemy jako Mamę Fortunę, a potem jej pomocnika. Nie widzimy zatem hektolitrów krwi lejącej się z martwych ciał i jak harpia szarpie kawałek po kawałku ciała swoich ofiar. Zamiast tego mamy subtelne ukazanie tego wszystkiego, najgroźniejszego nie widać i bardzo dobrze, gdyż jest to w dobrym smaku, a prócz tego bardziej nas przeraża, gdy musimy zdać się na wyobraźnię w tej kwestii. Nie od dzisiaj wszak dobrze twórcy filmów wiedzą, że najbardziej przeraża to, czego nie widać na ekranie i co widzowie muszą sobie wyobrazić. Dlatego dobrze, iż groza na ekranie jest właściwie wyważone, a dotyczy to nie tylko harpii, ale również Czerwonego Byka oraz króla Haggarda. Tajemniczość też jest zachowana we właściwym tonie, podobnie jak i klimat świata fantasy, a do tego potęguje ją obecność takich istot jak mówiący szkielet czy też gadający kot z przepaską na oku i drewnianą łapką, który oczywiście nie może powiedzieć wprost tego, co ma do powiedzenia, gdyż jak mówi: „Żaden kot nikomu jeszcze nie udzielił jasnej odpowiedzi”. Dodajmy do tego jeszcze ponury zamek nad morzem i rzucane od czasu do czasu czary i mamy już cały klimat gotowy.
Warto tutaj też wspomnieć o dubbingu i to zarówno tym oryginalnym, jak i polskim, bo oba są niezwykle ciekawe. W oryginalnym dubbingu wystąpiło kilku naprawdę znanych aktorów, m.in. Mia Farrow jako Jednorogini vel Lady Amaltea, Jeff Bridges jako książę Lir, o których już wspominaliśmy. Wystąpiła też Angela Lansbery, znakomita aktorka filmowa i dubbingowa, w dubbingu najbardziej znana jako Pani Imbryk w oryginalnym dubbingu do bajki Disneya „PIĘKNA I BESTIA”. Tutaj zagrała ona Mamę Fortunę i w niczym nie przypomina uroczą Panią Imbryk z bajki Disneya. Ale i tak perełką tego filmu, jeśli mowa o dubbingu, jest Christopher Lee jako król Haggard. Tak, ten oto znakomity aktor, który zasłynął rolą wielu genialnych czarnych charakterów takich jak Saruman Biały, hrabia Dooku, hrabia de Rochefort, hrabia Dracula (coś chyba lubił grać hrabiów xD), a także jako demoniczna wersja Rasputina. Nostalgia Critic powiedział, że to jest aktor, którego głosu nie chcielibyśmy słyszeć jako głosu czytającego bajki dla dzieci. Oczywiście Lee nie grał tylko złe postacie, ale jako czarny charakter na ekranie najbardziej zasłynął i tutaj też taką postać zagrał. Ale jak on to zrobił, tego nie sposób nie wspomnieć, bo zrobił to fenomenalnie. Jego głos jest tak mroczny i groźny, że potrafi wywołać ciarki na plecach. Warto zauważyć, że Christopher Lee zaangażował się bardzo w tworzenie animacji, ponieważ przyszedł na plan wraz z książką i zaznaczył w niej osobiście fragmenty, których za nic w świecie twórcy bajki nie mogą pominąć. Dodatkowo, kiedy powstał niemiecki dubbing do tego filmu, to Christopher Lee również w nim wystąpił, oczywiście jako król Haggard. Widać polubił tę postać.
Jeśli chodzi o polską wersję językową, to film ma dwie jej wersję. Pierwsza z nich to wersja z lektorem, którą emitowano na kanale RTL 7. Lektorem był wtedy Henryk Pijanowski, ale nie była to najlepsza wersja językowa, ponieważ wiele imion zostało dziwnie zmienionych. Molly została więc zastąpiona Martą, kapitan Cully zastąpiony kapitanem Kulką, książę Lir księciem Lirykiem, z kolei zaś król Haggard królem Nędzorem. Niezbyt fortunne tłumaczenie. Jedynym plusem tej wersji jest możliwość usłyszenia oryginalnych głosów, a zwłaszcza Christophera Lee, którego głos robi naprawdę wrażenie. Z kolei na kasetach VHS oraz płytach DVD film ten był publikowany w wersji z polskim dubbingiem. Co prawda nie dało się w żaden sposób zastąpić Christophera Lee czy Angelę Lansbury, ale mimo wszystko polski dubbing jest doskonale dobrany. A wystąpili w nim:

Iwona Rulewicz jako Jednorogini/Lady Amaltea
Aleksander Gawek jako Schmendrick i jako Motyl
Joanna Domańska jako Molly Grue
Marek Włodarczyk jako książę Lir
Jacek Kałucki jako król Haggard
Sylwester Maciejewski jako mag Mamruk, jako Rugh i jako myśliwy
Mikołaj Klimek jako kapitan Cully i drugi myśliwy
Mirosław Wieprzewski jako chłop próbujący złapać Jednoroginię, jako jeden z ludzi kapitana Cully, jako Kot i jako Czacha
Jarosław Budnik jako Lektor czytający tytuł

Jeśli mowa o polskim dubbingu, szczególnie zachwyca mnie Iwonka Rulewicz, moja ulubiona aktorka dubbingowa. Jest tu wprost idealna i nie umiem się oprzeć zachwytowi podczas słuchania jej kwestii. Warto też zauważyć, że w tej wersji wystąpiło sporo aktorów z anime „POKEMON”, gdyż Iwona Rulewicz, Marek Włodarczyk, Joanna Domańska, Mikołaj Klimek, Mirosław Wieprzewski i Jarosław Budnik zagrali w dubbingu do anime „POKEMON”. Szczególnie zabawny jest tu fakt, że Iwona Rulewicz i Marek Włodarczyk zagrali jako Misty i Brock, para przyjaciół i pierwsi towarzysze podróży Asha Ketchuma, para lubiąca się, ale też uwielbiająca się nawzajem droczyć i sobie dokuczać. Wszak Misty niejeden raz dokuczała Brockowi z powodu jego słabości do płci pięknej i nieraz ciągnęła go za ucho. Zabawnie jest więc słyszeć, jak to ona właśnie jest rzekomą Lady Amalteą, a Brock jako książę Lir się do niej zaleca.
Chciałbym jeszcze wspomnieć o czymś bardzo dla mnie ważnym. Film ten jest mi szczególnie bliski, gdyż poznałem go na nowo dzięki mojej ukochanej Joasi, która była moją dziewczyną i która zmarła na raka jelit. Gdy żyła, bardzo uwielbiała, podobnie jak i ja, stare i dobre bajki i polski dubbing do nich, a już szczególnie naszymi względami zawsze cieszyła się Iwonka Rulewicz. Dlatego Joasia przyjechała raz do mnie i przywiozła mi na DVD ten film i oboje z wielką chęcią go obejrzeliśmy. Z miejsca podbił moje serce, ale dopiero potem sobie przypomniałem, że widziałem go jako dzieciak, choć wtedy niewiele z niego jakoś zapamiętałem. Tak czy inaczej, film ten stał mi się niezwykle bliski po wspólnym seansie z Joasią. Sama Joasia nieraz porównywała nasze uczucie do uczucia Lira i Amaltei, gdyż uważała, że nas także los może rozdzielić. Wszak spodziewała się, iż jej choroba ją zabije, choć nie przypuszczała, że tak szybko. Film do dzisiaj mi ją przypomina i to, jak oboje byliśmy, choć krótko, naprawdę szczęśliwi. Miłość do tej opowieści sprawiła, że potem kupiłem sobie książkę na podstawie której ten film powstał. Powieść w nowym wydaniu zawiera nie tylko samą powieść, ale też i nowelę „DWA SERCA”, która jest oficjalną kontynuacją „OSTATNIEGO JEDNOROŻCA” i to autorstwa tego samego pisarza. Nowelka dość smutna, ale za to ciekawa i warta poznania. Choć i tak zawsze większy sentyment będę posiadał do filmu animowanego, ponieważ będzie przypominał mi on o tej wyjątkowej osobie, której już nie ma na tym świecie, ale która zawsze pozostanie w moim sercu i pamięci. Dlatego pragnę jej właśnie tę recenzję zadedykować. Ostatecznie to na jej cześć przede wszystkim ona powstała.
Podsumowując zatem, czy polecam ten film? Absolutnie tak i to każdemu z was, kto umie docenić piękno tego filmu. Tym, którzy lubią historie pełne przygód, fantastyki i miłości albo lubią Iwonkę Rulewicz i innych wyżej wspomnianych polskich aktorów dubbingowych, a także tym, co lubią jedno i drugie, opowieść ta na pewno się spodoba i na pewno niejeden raz jeszcze do niej wrócą.


1 komentarz:

  1. Bardzo ładna recenzja. Sprawiłeś mi nią ogromną przyjemność, bo aż mi się przypomniał nasz wspólny seans, wszak to właśnie "Ostatni jednorożec" był pierwszym filmem, który obejrzeliśmy we dwoje i bardzo mi się on wtedy spodobał. :) Aż łezka mi się w oku zakręciła ;)
    Oczywiście bardzo mi się podoba wątek księcia Lira i lady Amaltei, który jest według mnie jednym z najpiękniejszych wątków miłosnych, jakie kiedykolwiek było mi dane poznać. Szkoda, że zakończył się w taki smutny sposób, ale to nie zmienia faktu, że jest naprawdę piękny. Może powodować ogromne wzruszenie i naprawdę może się podobać. :)
    Oczywiście na uwagę zasługuje tu także wspaniały dubbing, obok którego nie można przejść obojętnie. Wspaniała Iwonka Rulewicz w polskiej wersji językowej, a także Christopher Lee w wersji oryginalnej. :) Te, a także inne aspekty tego filmu sprawiają, że można go oglądać wiele razy i wzruszać się przy nim na nowo. :)

    OdpowiedzUsuń

Dogtanian i muszkieterowie (1981-1982)

Muszkieterów dzielnych trzech Świat wspaniały dziś poznamy. Jeden tu za wszystkich, A wszyscy za jednego. Oddać życie każdy z nich Gotów jes...